Gdy piwnica w bloku nr 2 przy alei Jana Pawła II była zawalona odpadami, sąsiedzi zjednali się przeciw bałaganiarzowi. O problemie zawiadomili Spółdzielnię Mieszkaniową w Świeciu i "Gazetę Pomorską".
Pokazali nam zanieczyszczenia, z jakimi muszą się zmagać od lat. Szala goryszy się przelała, gdy po ich wnętrzach zaczęło biegać robactwo, a jeden z mieszkańców zobaczył szczura na klatce schodowej. Ponieważ sygnały o problemach z lokatorem docierały do spółdzielni regularnie, rada nadzorcza podjęła decyzję o wykluczeniu go z członkostwa w spółdzielni.
Przeczytaj także:W Świeciu sypią się mandaty za złe parkowanie. Można słono zapłacić
Kolejnym krokiem ma być eksmisja.
Proces w tej sprawie odbył się wczoraj w Świeciu. Przesłuchiwany był tylko oskarżony, który winę za całą sytuację próbował scedować na jedną z lokatorek. Uznał, że go ona prześladuje, że to z jej inicjatywy wie o wszystkim prezes spółdzielni, "Gazeta Pomorska" i sąd.
Sąd pytał go przychody, gdy oskarżony tłumaczył, że musi zbierać butelki i kartony, bo nie wystarcza mu pieniędzy na przeżycie. Wyjaśnił, że otrzymuje nieco ponad 500 zł renty, z czego blisko 300 zł wydaje na mieszkanie, a resztę pochłaniają leki.
Podczas wczorajszej rozprawy sądowej nie było miejsca na przesłuchanie prezesa spółdzielni i świadków - trzech lokatorów z zanieczyszczanej klatki. Ich opinie sąd będzie chciał poznać 22 maja.
Wszyscy są zgodni co do tego, że rozprawa może być przełomowa w wieloletniej walce z nieodpowiedzialnym sąsiadem. Żałują tylko, że wczoraj w sądzie nie stawili się pozostali mieszkańcy klatki, dotąd otwarcie manifestujący swoje niezadowolenie z poczynań sąsiada-zbieracza. Ich obecność może pomóc, dlatego zachęcają do stawienia się w sądzie podczas majowej rozprawy.
Czytaj e-wydanie »