MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sprawca miał we krwi półtora promila. Geodeta. Świętował swoje urodziny. Wsiadł do samochodu...

Adam Willma
fot.Tytus Żmijewski
Ania nawet nie zauważyła, kiedy krzak dzikiego bzu zupełnie przysłonił jej okno. - Odkąd to się stało - jest mi wszystko jedno.
Sprawca miał we krwi półtora promila. Geodeta. Świętował swoje urodziny. Wsiadł do samochodu...
fot. arch. GP

(fot. fot. arch. GP)

Między granitowymi kostkami na podwórzu wyrosły kępki trawy, w rynnie urosły dwie brzózki, skrzynka na listy pordzewiała.

Pszczółka
Ostatni raz widzieliśmy się prawie 10 lat temu. Opisywałem historię rodziny pokrzywdzonej przez los i opiekę społeczną. To właśnie Anna przyszła do mnie z tamtą historią. Jako nauczycielka, zaangażowała się pomoc, pomogła wyjść na prostą.

Później zaszła w ciążę.
Anka otwiera folder w komputerze, a w nim z tysiąc zdjęć. Emilka na śniegu, w kąpieli, na wakacjach w Turcji...
Piotr, mąż Anki, przerabiał te zdjęcia w photoshopie, wkleił Emilkę do sceny z "Kubusia Puchatka", posadził ją na latającym psie z "Niekończącej się opowieści". Mówił do niej "Pszczółka". Albo "Królewna". Pośród zdjęć w komputerze jest cała seria w złotej koronie i różowej sukni. Piotr dokleił do zdjęcia z małą królewną zamek z Disneya. Jak w bajce.
- Kiedy dorosnę, będę księżniczką - śmiała się Emilka.

Z wysokiej skały
- Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego ojca - mówi Anka. - Ale wówczas wielu rzeczy nie byłam w stanie sobie wyobrazić.
Na czterdzieste urodziny Anka położyła Piotrowi kopertę na poduszce. W kopercie dwa bilety na wycieczkę do Portugalii. Tym razem mieli jechać zupełnie sami.
Mama Anki zapewniła, że zajmie się dzieckiem.
Pojechali. Było tak sobie. Hotel nie ten co w katalogu, plaża nie taka jak sobie wyobrażali. Ale mieli ten czas dla siebie.
Piotr dzwonił co wieczór do Emilki:
- Tęsknisz?
- Troszeczkę... Ale wiesz tatusiu, Perełce urodziły się małe pieski. Aż pięć! - i pobiegła. Anka się uśmiała, nawet nie zdążyła powiedzieć Emilce, co jej kupiła w Lizbonie.
Babcia Danka powiedziała, że nazajutrz jadą do Łodzi, bo ma umówioną wizytę u reumatologa.
Piotr miał tej nocy dziwaczny sen. Że skacze do morza z wysokiej skały i że nie może doczekać się lustra wody.

Lądowanie
Następnego dnia włączyli telefon dopiero wieczorem, w hotelu. Na sekretarce - trzy nagrania. Jedno od pani z biura podróży, dwa od brata Anki: "Mama miała wypadek".
Piotr pobladł. Zadzwonił: - Mama ma rękę w gipsie. Ale z Emilką gorzej. Szwagier podał numer do szpitala.

Pielęgniarka z intensywnej terapii: - Przykro mi. To już ze cztery godziny temu...
Anka: - Lot powrotny udało nam się załatwić dopiero dwa dni później. Przez ten czas Piotr niemal się nie odezwał. Siedział na balkonie, wypalał papieros po papierosie, chociaż palenie rzucił kilka lat wcześniej.
Ciało Emilki Anna zobaczyła w szpitalnym prosektorium. O tym Anka nie chce mówić.
Pogrzeb urządzili skromny. Jeden nekrolog na drzwiach kościoła, żadnych zawiadomień, cztery wieńce, kilka bukietów.
- Przez następne dwa miesiące zamieniliśmy z Piotrem może z 20 słów - Ance wilgotnieją oczy.

Któregoś dnia spakował trzy podróżne torby, dwa laptopy i karton książek. - Przepraszam, Anka. Przepraszam. Nie mogę.
- Rozumiem - wyrwała z siebie, chociaż do dziś nie rozumie.
Wyjechał do Niemiec, mieszka podobno aż pod holenderską granicą. Od tamtej pory widzieli się trzy razy. Dwa - na własnej sprawie rozwodowej. "Za porozumieniem stron" - podyktowała pani sędzia w aktach. Wszystko odbyło się z taktem.
Za trzecim razem widzieli się na sprawie przeciwko sprawcy wypadku. - W sumie nawet było mi go żal. Wyglądał jak małe przestraszone zwierzę - wspomina Anka.

Skazali na pięć lat
Anka: - I tak, sporo, jeśli na karku ma się pięćdziesiątkę. Facet był geodetą, wsiadł do samochodu po swoich urodzinach. Miał prawie półtora promila.
Uderzył wielkim pasatem w prawy tył tico. Maluszek pofrunął na przydrożny słup i tam dostał jeszcze w lewy tył. Po lewej stronie był fotelik Emilki, bo Piotr zawsze pouczał babcię, że to najbezpieczniejsze miejsce.

Okulary
Babcia Kasia posiwiała w miesiąc. Postawiły ją na nogi dopiero tabletki. Pół roku później, kiedy zaczynała dochodzić do siebie, upadła nagle w kuchni. Znaleźli ją po dwóch dniach. Anię przestraszyła sekretarka w telefonie zapchana wiadomościami.
Patomorfolog stwierdził, że przyczyną śmierci był wylew.
Anka: - Wiem, że nie mogła sobie tego darować. Mówiła: "Wszystko przeze mnie. Mieliśmy wyjechać kilka minut wcześniej, ale znowu nie mogłam znaleźć okularów".
Anka wzięła jednego ze szczeniaków, które urodziła Perełka. Imię wymyśliła mu Emilka. Biały z czarną łatą na pysku. Nazywa się Endżel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska