Temat przejęcia obowiązku sprzątania ulic i szos po wypadkach przez zarządy dróg, poruszany już przez "Pomorską", wywołał ponownie bałagan na drodze Zbrachlin - Cieleszyn. 24 maja spłonęło tam audi. Nieporządek po tym zdarzeniu był na drodze przez kilka dni.
Wolimy strażaków
Zirytowało to kierowców. - A gdyby ktoś "nadział się" autem na metalowe części, które zostały po tym pojeździe? Dlaczego nikt nie poczuł się do posprzątania drogi? Czy teraz już zawsze tak będzie? - pytają Czytelnicy.
Słyszeli bowiem, że strażacy nie muszą już zamiatać dróg po wypadkach. - Szkoda, bo - jak widać - drogowcy spisują się znacznie gorzej - komentują Czytelnicy. Jednak winę na siebie biorą w tej sprawie strażacy. - To było specyficzne zdarzenie. Płonęło audi A8, a jego konstrukcja jest wykonana z aluminium, które rozpuściło się w wysokiej temperaturze i wtopiło w asfalt - tłumaczy Paweł Puchowski, rzecznik prasowy straży pożarnej w Świeciu.
Krocie na załogę i sprzęt
Strażacy poczuwają się do winy, bo uzgodnili z zarządcami dróg w powiecie świeckim, że nie przerzucą na nich obowiązku sprzątania od razu. - Rozumiemy, że nie są jeszcze do tego przygotowani - tłumaczy Puchowski. - To wymaga sporych nakładów, przede wszystkim wyodrębnienia załogi, która będzie gotowa do sprzątania swojego terenu przez całą dobę.
To nie koniec kosztów związanych z porządkami. - Sam sorbent, czyli proszek służący do usuwania oleju, kosztuje ok. 80 zł za 20 kg. Tymczasem do uprzątnięcia wielkiej plamy musimy go zużyć aż pół tony. Tak duże wydatki trzeba jednak mieć w budżecie zaplanowane - zauważa Puchowski.
Czy to oznacza, że drogowcy w powiecie świeckim nie muszą się przyzwyczajać do sprzątania? - Umówiliśmy się, że będziemy z nimi konsultować każdy przypadek. Jeśli będą w stanie nas wyręczyć, to zajmą się tym. Jeśli nie, my posprzątamy, bo to musi być zrobione. Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze - zaznacza Puchowski.
Czytaj e-wydanie »