Sasza Kulikowska jeszcze nie przywykła do mówienia o Polsce - u nas. U nas to dla niej nadal w Irkucku, gdzie wychowała się, wyszła za mąż, dorobiła i urodziła dwoje dzieci.
Do Świecia wraz z mężem i synem przybyła rok temu. Głównie dlatego, że mieszkała tu już jej córka, która w 2006 roku, podczas stypendium w Warszawie, pokochała świecianina.
Jednak przeprowadzka rodziny Kulikowskich do Polski rozpoczęła się w marzeniach kilkanaście lat wcześniej, gdy Igor, mąż Saszy, nawiązał kontakt z Polakami mieszkającymi na Syberii. - Jego marzeniem było, żebyśmy wrócili do kraju, skąd nasi przodkowie zostali wygnani po powstaniu styczniowym - opowiada Sasza. - Jego dziadkowie mówili o Polsce bardzo dużo, kultywowali polskie obyczaje. Z biegiem lat zacierały się one, ale świadomość, że jesteśmy Polakami, została.
Wszyscy w rodzinie Kulikowskich są dobrze wykształceni. W Irkukcu wykonywali odpowiedzialne zajęcia - Sasza była księgową. - Brakuje mi pracy, bo jestem energiczna, lubię być potrzebna - zaznacza Sasza.
Przeczytaj również: W Świeciu bezrobotni miesiącami czekają na dotację z urzędu pracy
Jej syn skończył technikum informatyczne i też chciałby zahaczyć się w Polsce, w swoim zawodzie. Nadzieję na to dają uprawnienia, jakie przysługują repatriantom i pracodawcom, gotowym ich zatrudnić. Ostatnio, właśnie na rodzinie Kulikowskich, przerabia je Powiatowy Urząd Pracy w Świeciu. Chodzi o doposażenie stanowiska pracy dla repatrianta, przeszkolenie i refundację wynagrodzenia, jeśli umowa o pracę nie będzie krótsza niż na dwa lata. - Zatrudnienie repatrianta wymaga samozaparcia ze strony pracodawcy, jednak może on liczyć na naszą pomoc - deklaruje Adam Ruciński, dyrektor PUP w Świeciu.
Może ktoś z Państwa mógłby pomóc Saszy i jej synowi (bo mąż oraz córka znaleźli już zajęcie)?
Czytaj e-wydanie »