Zebranie z rodzicami i kadrą przebiegało w podobnie gorącej atmosferze, co w pozostałych placówkach. Po raz kolejny przedstawiciele ratusza przedstawiali liczby i argumenty, które zmuszają do podejmowania niepopularnych decyzji.
Naprawdę szkoda
Dla rodziców trudne jest jednak myślenie w kategoriach odpowiedzialności za budżet miasta, co proponował burmistrz Arseniusz Finster. Wiedzą, że gdy zabraknie przedszkola, będzie to stres dla ich dzieci i dla nich samych. Szkoda im dobrej placówki, która wrosła w krajobraz tej części miasta.
Dzieci na ulicy
- Jak dojadę z Chojnat z czteroletnim dzieckiem na Budowlanych - martwił się jeden z ojców. - Dam dziecko sąsiadce - mówiła jedna z matek. - Dla moich dzieci to przedszkole było jak dom, nie rozumiem, jak można je likwidować. - Czy nasze pociechy ma wychowywać ulica i podwórko - pytał Leszek Pepliński. - To niebezpieczna okolica, niedawno było tu morderstwo. Co wy nam chcecie zrobić?
**_Trudne pytania
Burmistrz odpowiadał, że nie ma skąd wziąć pieniędzy na dalsze funkcjonowanie sieci dziewięciu przedszkoli. Nie może zaniechać inwestycji i normalnego finansowania pozostałych działów gospodarki. I mimo że zdaje sobie sprawę, że jest to jedno z najtańszych przedszkoli, gdzie załoga pracowała na cząstkach etatów, byleby tylko mieć pracę, to na dalsze istnienie placówki w takim kształcie nie ma zgody. - _Chyba że weźmiecie je we własne ręce - zachęcał. Były jeszcze pytania o sens likwidacji, skoro ponad 80 procent kosztów stanowią płace personelu, a ten ma znaleźć zatrudnienie w innych placówkach oświatowych. Odpowiedź brzmiała, że część kadry odchodzi na emeryturę, koszty zmniejszą się też poprzez uszczuplenie bazy.
Jeszcze nadzieja
- Może stanie się cud - wzdychała dyrektorka Bożena Kuśmierek. - Do końca jestem optymistką. Dla nas wszystkich to jest straszne, ale mam jeszcze nadzieję, że w poniedziałek na sesji jeszcze raz rozważycie, panowie, decyzję.
