Czarne chmury nad obecnym prezesem wodociągów zaczęła się jeszcze w poprzedniej kadencji. Radni powołali wtedy komisję doraźną, która miała zająć się wyjaśnieniem finansów i inwestycji w tej miejskiej spółce. W jej składzie znaleźli się m.in. radny Tomasz Rega i Jacek Bukowski.
Przeczytaj również: "Kapuściska" mają zapłacić 30 milionów opłaty środowiskowej
Kto kogo śledził i po co?
Fala krytyki przybrała na sile, kiedy okazało się, że Ewa Kozanecka, szefowa w "Wodociągach" była śledzona przez pracowników firmy ochroniarskiej. Stanisław Drzewiecki tłumaczył wtedy, że o śledzeniu związkowej działaczki nic nie wiedział, a firmę ochroniarską wynajął, by wytropiła, kto kradnie paliwo w spółce.
Informacja o funkcjonowaniu miejskich wodociągów na wczorajszej sesji to efekt wniosku, jaki bydgoska "Solidarność" złożyła do przewodniczącego Rady Miasta. Związkowcy zażądali zwołania specjalnej sesji w tej sprawie. Roman Jasiakiewicz zdecydował jednak, że jeden z punktów na majowej sesji będzie poświęcony właśnie sytuacji w bydgoskich wodociągach.
Woda nie w górę, a w dół
Prezes Drzewiecki, co było dość łatwe do przewidzenia, bronił swoich decyzji i przekonywał, że spółka funkcjonuje prawidłowo. - Zużycie wody w ciągu ostatnich 20 lat spadło w Bydgoszczy o połowę, ale za to wzrosła liczba zanieczyszczeń. Do tego dostosowywaliśmy nasze inwestycje. Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że oczyszczalnia ścieków Fordon była niepotrzebna. Jesteśmy gotowi realizować inwestycje, nawet kosztem wzrostu cen - mówił.
Jeszcze więcej o sprawie przeczytasz w dzisiejszym (26.05.2011) papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców