- Żona mówi: "Franek, nie tak miało być!" Ale co zrobić? Tylu ludzi na mnie głosowało, że nie mogę odmawiać, gdy mnie zapraszają. Na szczęście lubię kontakt z innymi, dlatego przyjmuję zaproszenia wielu grup.
Jako wójt gminy Pruszcz nie miał pan tylu możliwości poznania całego powiatu i jego mieszkańców. Jakie wyciąga pan wnioski po kilku miesiącach pracy w starostwie?
- Jestem pod wrażeniem mnogości oddolnych inicjatyw. Ludzie chcą coś robić i mają świetne pomysły. Trzeba je wspierać! Nic nie promuje tak skutecznie, jak kultura, a ona nigdy nie była dochodowa i pewnie tak już zostanie. Dlatego zamierzam ją wspierać. Już samo ufundowanie produktów kołom gospodyń wiejskich, które chcą ugotować coś na jakiś festyn sprawia, że za rok chętniej na niego wracają. Dzięki takiej pomocy fajnych imprez w powiecie świeckim jest coraz więcej. I to mnie cieszy.
Jednak praca starosty to nie tylko zabawy i festyny. Które z wyzwań uważa pan za najtrudniejsze?
- Zależy mi na Nowym Szpitalu, żeby praca w nim nie była przygnębiająca, bo obawiam się, że wkrótce nie będzie chętnych do opiekowania się chorymi. Nie ustąpię w nakłanianiu właścicieli spółki Nowy Szpital, żeby dzielili się z załogą swoimi zyskami, bo bez tego nie będzie tam lepiej. Chciałbym też, żeby w powiecie przybyło przedsiębiorców, bo wtedy oferty pracy byłyby bardziej różnorodne. I oby uczniowie za nimi nadążali, czyli wybierali odpowiednie kierunki nauczania. Trzeba też sprawić, żeby bezrobotni zgłębiali swoje umiejętności dzięki konkretnym pracodawcom a nie nieznanym firmom szkoleniowym. To są sprawy, których muszę dopilnować.
Na pomoc starosty liczą rolnicy. Nie szczędzą gorzkich słów pod pana adresem: że wybrali na starostę pierwszą twarz PSL w powiecie świeckim z nadzieją, że poprawi ich byt. Liczyli, że zorganizuje pan spotkanie z ministrem rolnictwa i wpłynie na jego niemądre decyzje.
- Minister był w Łowinie i wszyscy widzą, ile to dało. Nie zgadzam się z różnymi postanowieniami rządu, nie podoba mi się na przykład polityka dotycząca odszkodowań za straty w uprawach. Nie mogą to być kredyty, bo rolnicy mają jeszcze niespłacone pożyczki z poprzednich lat. Źle też się stało, że zasady były zmieniane w trakcie składania wniosków. Jeśli tak ma być, to sam będę zachęcał do tego, żeby wnioski składał każdy. Na najbliższym konwencie powiatów będę wnioskował do ministra o dotacje dla wszystkich rolników - albo na rodzinę, albo od hektara. Grunt, żeby żaden rolnik nie został za burtą.