Rodzinna firma
Nowy zakład widać z krajowej "jedynki". Zielona, lśniąca nowością, konstrukcja wznosi się nad kilkoma domostwami we wsi. Obok niewielki estetyczny biurowiec.
- Tu był kiedyś budynek gospodarczy, postanowiliśmy go wykorzystać do naszych potrzeb - nie ukrywa inż. Jerzy Boczek, kierownik nowego zakładu.
Opowiada o rodzinnej firmie, która zajmuje się budową dróg i mostów. Podkreśla, że nie tylko jego brat i on, ale także drugie pokolenie wykształconych drogowców w rodzinie pracuje na markę firmy.
Główne skrzypce gra tu inż. Henryk Boczek, brat naszego rozmówcy. Jerzy Boczek zajmuje się wytwórniami mas i dużym taborem specjalistycznego sprzętu do budowy dróg i mostów.
- Brat zaczynał osiemnaście lat temu od prac remontach i budowy chodników z kostki brukowej. Przełomowym momentem dla rozwoju firmy było kupienie wytwórni mas mineralno-bitumicznych w Wojdalu koło Pakości - opowiada Jerzy Boczek. Produkowała 25 t takiej masy na godzinę. W Narkowie Boczkowie zlokalizowali bazę ze sprzętem i kolejną wytwórnię, aż w 2002 roku obie zastąpiła nowoczesna, spełniająca unijne standardy wytwórnia Barber Green. Kolejny krok to linia według jeszcze nowocześniejszej i przyjaźniejszej dla środowiska szwajcarskiej technologii, która może wytworzyć 240 ton masy na godzinę.
Budowa trwała cztery miesiące
Taką właśnie wytwórnię postawiono w Starym Zbrachlinie w gm. Waganiec. Cicho, bez zbędnego rozgłosu, w ciągu zaledwie kilku miesięcy, bo pierwsze wykopy rozpoczęły się tu w kwietniu.
- Od początku rozmawialiśmy z mieszkańcami, tłumaczyliśmy im, na czym polega produkcja i że na pewno nie będą odczuwali obecności wytwórni poza większym niż dotąd ruchem samochodów ciężarowych. Może dlatego nie było protestów, ludzie wiedzieli, że będzie można tu znaleźć zatrudnienie - zapewnia Jerzy Boczek.
Ale w niewielkiej wsi, gdzie jest około 20 posesji, słychać nieco inne głosy. - Nikt nas nie pytał, czy taka wytwórnia może powstać i to w samym centrum, koło naszych domów. Nie było żadnego zebrania na ten temat. Taka wytwórnia to przecież nie dla zdrowia - mówi Jan Kuliński.
Marzena Białkowska, której dom dzieli od wytwórni pole mówi, że protesty ludzi i tak by nie pomogły. - Sołtys złego słowa nie powie na ten zakład, bo razem z żoną dostali uBoczków pracę - dowodzi.
- Sam zakład nie cuchnie, ale jeździ tu teraz tyle ciężarówek, że aż strach - mówi.
Z sołtysem nie udało się nam skontaktować. W Urzędzie Gminy usłyszeliśmy, że nie dysponują jego numerem telefonu. Nie ma go też informacja TP SA.
Wytwórnia może produkować na okrągło, ale w praktyce masa bitumiczna będzie wytwarzana pod konkretne zamówienia. A z tym bywa różnie. Gdy buduje się drogi, potrzebny jest materiał, ale gdy na przykład przychodzi zima i prace drogowe stają, produkcji nie ma. - To czas konserwacji i remontów - mówi Jerzy Boczek.