https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stażysta to tania siła robocza

(mo)
Pani Kamila Szok była na kilku stażach. Obecnie pracuje na zastępstwo w Urzędzie Miasta Torunia.
Pani Kamila Szok była na kilku stażach. Obecnie pracuje na zastępstwo w Urzędzie Miasta Torunia. Grzegorz Olkowski
- Przez pół roku niewiele się nauczyłam, za to odwalałam czarną robotę za etatowych pracowników - skarży się pani Marta.

- Osoba po 50. roku życia posiada doświadczenie zawodowe i ze względu na wiek negatywnie reaguje na wizję bycia stażystą - objaśniają pracownicy pośredniaków. - Pracodawca natomiast stażysty w tym wieku zazwyczaj nie chce.

Kiedy jednak urzędom pracy zleca się uruchomienie programu stażowego dla osób 50 plus, to to czynią. Niewykorzystanie środków na ten cel oznacza bowiem, że w kolejnym rozdaniu się ich nie otrzyma.

Przeczytaj także: Jesteś na stażu? To umyj okna. I skocz po ciasto

Absurdów związanych ze stażami jest jednak w Polsce zdecydowanie więcej. Z założenia staż to okres nauki i zdobycia zawodowego doświadczenia. Tak, by nawet - jeśli szef firmy czy instytucji nie zdecyduje się go zatrudnić - wyniósł wymierną wartość: konkretne umiejętności i znaczącą pozycję w CV. To powinno mu pomóc w szybkim znalezieniu pracy w innym miejscu.

- Nauka? Nowe umiejętności? - stażyści śmiechem kwitują te terminy. Wielu staż wspomina jako wyręczanie etatowych pracowników w najmniej skomplikowanych czynnościach. - Niszczyłam papiery w niszczarce, biegałam jako goniec z korespondencją, kserowałam innym dokumenty - tak wspomina staż pani Patrycja, magister zarządzania, która była stażystką w urzędzie w 25-tysięcznym mieście w Kujawsko-Pomorskiem. Po stażu nie została zatrudniona.

- Zastępowałam etatowe pracownice, które wcześniej urywały się z pracy - relacjonuje pani Weronika, która w Toruniu była na stażu w jednej z prywatnych placówek opiekuńczych. - Pod moją opieką zostawało więcej dzieci, i to małych, niż było to dozwolone. Sądzę, że dyrektorka dobrze o tym wiedziała. Nie wiedzieli rodzice. Po stażu nie zostałam zatrudniona.

Wykorzystywanie stażystów nie należy do rzadkości.

Pan Adam, magister historii po UMK, trafił na staż do firmy zajmującej się reklamą. - Sprawdziłem, co to za firma i ucieszyłem się, bo jestem elastyczny i widziałem się w reklamie - mówi.

W praktyce okazało się, że pan Adam ma wykonywać najprostsze i najcięższe prace. Obsługiwał maszynę do cięcia dużych plansz i formatów. Godzinami i pod presją czasu. - Można powiedzieć, że czegoś się nauczyłem - obsługi tego urządzenia. Praca była ciężka, monotonna; kilkakrotnie się pokaleczyłem. Zatrudniony na stałe zostałem - podsumowuje pan Adam.

Dlaczego urzędy pracy, ogłaszając nabory na staże, tak nisko stawiają pracodawcom poprzeczkę? Dla przykładu PUP w Toruniu oczekuje, że po stażu zatrudnią stażystę na trzy miesiące. Wystarczy tyle, i to na pół etatu albo na tzw. umowę śmieciową, z najniższym krajowym wynagrodzeniem.

Ewa Ślósarek z PUP w Toruniu tłumaczy, że bardziej wyśrubowane warunki (np. umowa na rok po stażu) spowodowałyby, że pracodawcy stażystów by nie chcieli. - Tymczasem od liczby stażów zależy, ile pieniędzy nasz urząd otrzyma przy kolejnym rozdaniu - mówi. I nie jest to żadna toruńska specyfika, tylko polska norma.

Każdy wie, że urzędy i instytucje budżetowe posiadają roczne limity zatrudnienia. Podpisywanie zatem z nimi umów stażowych przez pośredniaki to pewien ukłon. Gdy po zakończonym stażu taki np. urząd skarbowy czy sąd przyśle pismo typu: "Limit zatrudnienia w tym roku nie pozwala...", pośredniak je przyjmuje do wiadomości i tyle.

Za ostatni paradoks trzeba chyba uznać fakt, że mimo takiego systemu stażowego znajdują się jego zadowoleni uczestnicy. I to nie tylko wśród pracodawców, którzy korzystają z darmowej siły roboczej, ale i wśród samych stażystów. Część bowiem jednak jest zatrudniana, i to na dłużej.

Komentarze 9

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

b
bob
A tu 2019 i nic sie nie zmieniło. Dlaej nie ma warunkowania dla rozdawania taniej siły roboczej. Nawet zwykłych limitów typu nie zatrudniasz nie ubiegasz sie o nowych stażystów. Tylko biąrą staże cyklicznie, a PUPy staja sie jak stajnie niewolników takie wypożyczalnie ludzi.
M
Marta
No a jezeli pracodawca po stazu chce zatrudnic na 1/4 etatu na 3miesiace a ktos nie chce tego przyjac pomimo ze w umowie w urzedzie pracy jest ze trzeba przyjac to co wtedy???
L
Lili

jak się  wam staż nie podoba to idźcie do zwykłej pracy państwowej ... ! siędzą w biurach i marudzą że muszą korespondencje nosić...absurd...

C
Cris

Stażysta ma bardzo często gorzej niż praktykant, który pracuje za darmo. W większości 500zł netto miesięcznie za etat w pełnym wymiarze godzin kończy się (lub nawet zaczyna) oświadczeniem, że nie ma szans na zatrudnienie po jego zakończeniu. Praktykant jest bardziej elastyczny i zazwyczaj może z pracy zrezygnować bez konsekwencji. Stażystę często obarcza się taką umową, że potem może mieć więcej problemów niż korzyści. Koniec końców narobi się za trzech, zarobić mu nie dadzą a tylko się zniechęci do pracy w Polsce.

s
stażsyta

Staż to złudzenie dla taniej siły roboczej - "być może Cię zatrudnią więc się staraj" - to znaczy pracuj za połowę albo jedną trzecią tego co dostają pracownicy na pełen etat - a nie daj Boże zacznij tak samo "wydajnie" pracować jak reszta zatrudnionych - wtedy grozi Ci rozmowa "wychowawcza" z bajkami o zatrudnieniu w tle. Największą żenadą jest to że staże bez gwarancji zatrudnienia to jednostki państwowe lub samorządowe - pierd... o konkursach z BIK-u itd. Pracuję w takiej instytucji na stażu właśnie - w międzyczasie ubyły z stałego składu 2 osoby - zatrudniono jedną na umowę na zastępstwo, bo 3 osoba co ubyła ma wolne z powodu ciąży i macierzyństwa - w mędzyczasie dołożono mi obowiązków co to program stażu nie obejmuje...

Podsumowując polskie państwo promuje śmieciowe zatrudnienie, bo mu tak wygodnie, aby etat był dla znajomych królika, ale robotę ktoś zrobić musi...

A
Agnieszka

Witam, zgadzam się z artykułem. Byłam na stażu 3 miesiące,w prywatnym markecie. Na początku byłam traktowana jak piąte koło u wozu, każda z pracownic traktowała mnie z wyższością "bo to tylko stażystka" a pracodawca zachowywał się tak, jakby robił mi łaskę,że mam "przyjemność" odbywać staż w jego zakładzie pracy. Oczywiście od razu byłam rzucona na głęboką wodę - musiałam pracować jak zwykły pracownik, przyjmować zamówienia itp. Nie muszę chyba dodawać,że odpowiadałam za wszystko tak jak inni pracownicy? W planie stażu była nauka obsługi kasy fiskalnej - nawet jej nie zobaczyłam. Najważniejsze było,żebym odwalała najcięższą robotę za innych. Na chwilę obecną wolę na własną rękę szukać pracy niż "bawić" się w załatwienie stażu z UP, bo i na stażu i normalnie trzeba harować. A staż to około 800 zł , więc dużo mniej niż najniższa krajowa. Nie opłaca się ;->

A
Artur

Witam mialem juz 3 staze i tylko po jednym zostalem zatruniony na okres 3 miesiecy na umowe zlecenie.A na pozostalych stazach to nie zostawili poniewaz tlumaczyli sie tak albo zadzwonimy pozniej albo maja komplet pracownikow i nie potrzebuja wiecej rak do pracy.Teraz Urzad Pracy dal mi skierowanie na kolejny staz i przyjeli mnie zobaczymy co z tego bedzie ale jestem pewien ze w tym zakladzie zostane na troche dluzej. Pozdrawiam 

N
Noe

Grudziądzkiej melepeto, nie dziwie się, bo z ortografią  jakoś słabo.

g
gizela

To samo dzieje się w Bydgoszczy. Też stażysta jest wykorzystywany, przez etatowych pracowników. Byłam na stażu w UM na Grudziąckiej. Chętnych żeby przekazać wiedzę brak, 'ciągłe zmęczenie' i niezadowolenie pracowników. Wszelka ambicja zaraz ugaszona. Obiecanki, o zatrudnieniu. Stos papierów do wypełnienia, żeby otrzymać te pare groszy. W Urzędzie Pracy, to samo- nieprzyjaźni, nieprzystępni...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska