Przekaz był bardzo mocny, bo 28-letni środkowy Boston Celtics nie przebierał w słowach, nazywając m.in. Erdogana "Hitlerem XXI wieku". Od tamtego czasu ma problemy, bo stracił nie tylko turecki paszport i obywatelstwo, przez co nie może wrócić do ojczyzny. Oficjalnie potępił go również jego były klub Fenerbahce Dogus Stambuł. W wydanym oświadczeniu poinformował, że "drzwi dla Kantera i takich, jak on są zamknięte na zawsze", a za swoje działania przeciw panującemu rządowi jest w Turcji stawiany w równi z terrorystami.
Kanter przyznaje, że znienawidzony stał się nie tylko w kraju, bo ignorują go nawet jego grający w NBA rodacy. Twierdzi, że strachu. On sam nie żałuje jednak tego, co zrobił.
- Pamiętam, że to był pierwszy raz, kiedy coś powiedziałem. Oczywiście, ze względu na to, że grałem w NBA, poprzez jej platformy stało się to viralem, tak w Stanach, jak i w Turcji. I wiecie co? Zobaczyłem, jaką moc może mieć jeden tweet. Zrozumiałem, że moją rolą jest nie tylko granie w koszykówkę, ale i mówienie o czymś, co jest ważne dla mojej ojczystej Turcji - tłumaczy.
- Ludzie mówią mi: nie wchodź w politykę, po prostu graj w koszykówkę. Racja, ale rzeczy, o których mówię, to nie polityka. Tym, o czym mówię, jest wolność, wolność słowa, religii, wyrażania uczuć, demokracja i prawa człowieka. Coś, czego pragnąłbym w moim kraju - dodaje Kanter.
ZOBACZ TEŻ:
- Najlepsi strzelcy w historii Ligi Mistrzów. Lewandowski umacnia się na podium
- We Włoszech nie wystarczy dobrze grać w tenisa. Nie zaszkodzi zaczarować kibiców
- Sandra Jerze - dziewczyna Serge'a Gnabry'ego wspiera go w walce z koronawirusem
- Krychowiak szaleje na boisku, Celia na Instagramie [ZDJĘCIA]
- Najlepiej opłacani sportowcy 30-lecia. Kto dostał najwięcej?
