W całym kraju płoną znicze, odbywają się uroczyste apele, odprawiane są nabożeństwa w intencji ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Jednak nawet najbardziej wzruszające gesty są tylko namiastką emocji, które od soboty stały się udziałem Warszawy. Na stolicę zwrócone są oczy całego świata. Przed pałacem prezydenckim płoną tysiące lampionów i ciągle dostawiane są nowe. Nie maleje też kolejka chcących pożegnać się z Lechem Kaczyńskim. Wśród tych, którzy postanowili na własne oczy zobaczyć sceny, które większość zna tylko z telewizji, znalazł się m.in. Janusz Pasternak. Do stolicy pojechał wraz z 19-letnią córką Patrycją. Jak mówi, to co przeżył, na trwałe zapisało się w jego sercu. - Stałem w kolejce dziewięć godzin i nie żałuję ani minuty - mówi. - Co mnie bardzo zaskoczyło, niewiele mówiono o polityce. Nieszczęście rozpatrywano głównie w kategoriach ludzkich, a nie konsekwencji politycznych. Uderzyła mnie niezwykła zaduma, zrozumienie dla powagi chwili - to wszystko, czego tak często nam brakuje.
Zdaniem świecianina, dopiero śmierć pokazała wielkość prezydenta, do tej pory niezbyt dobrze postrzeganego przez media. Nagle okazało się, że naród go kocha. - Chciałem być blisko prezydenta, którego nigdy nie musiałem się wstydzić. Nikomu nie podawał nogi na do widzenia ani też nie zdarzyło mu się chwiać przed pomnikiem żołnierzy zamordowanych w Charkowie - zaznacza. - Wiem, że byłem świadkiem czegoś niezwykłego: zdarzenia, które może mieć wpływ na wszystkich Polaków, bo przecież zginęli ludzi reprezentujący wszystkie opcje polityczne.
Straciłem kompana
Jutro wyjeżdża ze Świecia do Warszawy autokar, który zapełnią głównie pracownicy Mondi Świecie. Zapisy chętnych w siedzibie zakładowej Solidarności wciąż trwają. - Była propozycja, aby zorganizować wyjazd na pogrzeb, ale w naszej ocenie dojazd do Krakowa może być utrudniony - zauważa Marek Witomski, z Solidarności
W drogę za przyjaciółmi, którzy stracili życie pod Smoleńskiem, wybiera się też Mieczysław Pikuła, wójt Jeżewa. - Przyjaźniłem się z Maciejem Płażyńskim. Poznałem go w 1994 roku, gdy był marszałkiem Sejmu. Od tego czasu widywaliśmy się co najmniej raz w roku, na spotkaniu opłatkowym u biskupa Szlagi. Ostatnio - w grudniu.Długo rozmawialiśmy o tym, co dzieje się na świecie, co jeszcze nas czeka. To był doskonały kompan do rozmowy, będę go miło wspominał - mówi wójt Pikuła, który wybiera się na pogrzeb marszałka Płażyńskiego do Gdańska.