https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strażacki triumf

Alicja Kalinowska, (milka), Joanna Lewandowska
Dariusz PrzygodaKiedy zawyje syrena strażacy mają zaledwie kilka chwil, aby w pełnej gotowości wyruszyć do kolejnej akcji. - Każdy wyjazd jest inny i do każdego trzeba inaczej się przygotować - przekonuje starszy ogniomistrz. W pamięci najgłębiej zapadł mu wyjazd do pożaru w Wojskowych Zakładach Uzbrojenia. - Był on owiany taką tajemnicą, że do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, co się wydarzy. Tą niepewność pamiętam najbardziej - mówi.
Dariusz PrzygodaKiedy zawyje syrena strażacy mają zaledwie kilka chwil, aby w pełnej gotowości wyruszyć do kolejnej akcji. - Każdy wyjazd jest inny i do każdego trzeba inaczej się przygotować - przekonuje starszy ogniomistrz. W pamięci najgłębiej zapadł mu wyjazd do pożaru w Wojskowych Zakładach Uzbrojenia. - Był on owiany taką tajemnicą, że do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, co się wydarzy. Tą niepewność pamiętam najbardziej - mówi.
W tym roku tytuł najlepszego strażaka powędruje do st. ogn. Dariusza Przygody (PSP Grudziądz) i druha Klemensa Chlaściaka z OSP w Kłobii.

Zwycięski Przygoda i jego przygoda

Dariusz Przygoda strażakiem jest od dziewiętnastu lat. Dla niego służba, to nie zawód, lecz powołanie.

Rozmowa z Dariuszem Przygodą zdobywcą tytułu "Strażak Roku 2007" w kategorii zawodowców:

- Jakie cechy pana zdaniem powinien posiadać wzorowy strażak?
- Musi potrafić podejmować szybko decyzje. Powinien współpracować z zespołem, a także wykazywać się nie lada rozsądkiem. Podczas pożaru nie można pozwolić sobie na chwilę wahania. Rozsądek - bo każda decyzja chociaż podjęta szybko, musi być przemyślana. W trakcie akcji nie ma czasu ani możliwości na tak zwaną "wesołą twórczość".

- A umiejętność współpracy z grupą?
- Zgrany zespół to podstawa. Kiedy idę do pożaru muszę wiedzieć, że partner jest tuż za mną. Muszę być pewny, że mogę na niego liczyć.

- O pana "chrzcie bojowym" jako kierowcy krążą już legendy w jednostce. Jak to było naprawdę?
- To był pożar lasu. Po odebraniu prawa jazdy jechałem do pierwszego pożaru jako kierowca. Zastanawiałem się, jak wjechać w wąską, leśną drogę. Myślałem, że zniszczę samochód. Dowódca wozu wydał mi rozkaz. Do dziś nie wiem, czy bardziej przestraszyłem się jego krzyku, czy pożaru. Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Ugasiliśmy go bez problemu.

- A dlaczego został pan strażakiem?
- Może po trosze z powodu tradycji rodzinnych. Mój ojciec był ochotnikiem w Szembruku. Na pewno zawód ten jest znacznie ciekawszy niż elektromechanik, którym jestem z wykształcenia. Dzięki mojej pracy mogę także nieść pomoc innym.

- Które z akcji strażacy najczęściej wspominają w bazie?
- Oczywiście wszystkie większe pożary. Na przykład, kiedy paliły się Wojskowe Zakłady Uzbrojenia w Grudziądzu, w zakładzie owianym tajemnicą. Do końca nie wiedzieliśmy do czego jedziemy. Nie wiedzieliśmy też, co się pali. To było niesamowite.

- Bycie strażakiem to nie tylko wielkie akcje. Każdy z was ma rodzinę.
- Moja żona jest pielęgniarką, więc również pomaga innym. Rozumie to, że czasami musimy zrezygnować z jakiegoś wspólnego wyjazdu. Ale i tak tęsknimy za sobą.

- A co robi strażak kiedy już zamyka za sobą drzwi jednostki?
- Na pewno nie wyłącza się zupełnie. Trochę myśli o pracy, ale również pomaga w domu. Ma czas na swoje zainteresowania - nurkowanie, wędkowanie i spotkania z przyjaciółmi.

Druha Klemensa 60 lat w służbie

Klemens chlaściak
Jego związki ze strażą sięgają 1948 roku, kiedy rozpoczął służbę w jednostce w Kaniewie. Był prezesem OSP w Kłobi, obecnie zasiada w zarządzie.
- Ze wzglądu na wiek nie jeżdżę już do akcji, młodsi biorą w nich udział. Ja staram się ich wspierać i pomagać jednostce, jak tylko porafię.
Klemens Chlaściak ma już 80 lat. Niedawno został odznaczony Medalem Honorowym im. Bolesława Chomicza.

Klemens Chlaściak zaczynał swoją przygodę z Ochotniczą Strażą Pożarną prawie sześćdziesiąt lat temu. Choć wiele się od tego czasu zmieniło, pan Klemens wciąż bardzo kocha tę pracę.

Nasz laureat nie krył wzruszenia na wieść o tym, że właśnie jego nasi Czytelnicy uznali najlepszym strażakiem w województwie. Dla niego jest to wielka satysfakcja i zaskoczenie.
- To bardzo miłe - przyznaje z uśmiechem i mówi, że ta wiadomość skłania go do wspomnień i refleksji.

A jest co wspominać. Choćby te piękne chwile, gdy wszyscy ochotnicy odbudowywali rozebraną w czasie wojny remizę w Kłobi, albo zawody gaśniczo-pożarnicze, na które młodzi strażacy chodzili kilka kilometrów piechotą.
- Wtedy nikt nawet nie słyszał o samochodzie - mówi pan Klemens. - Owszem, we wsi były konie, ale wozami jeździli tylko starsi druhowie, my biegliśmy za zaprzęgiem. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale w latach trzydziestych i czterdziestych do głowy nam nie przyszło, że może być inaczej. Kiedyś ręczne pompy, konne wozy, a dziś nowoczesny sprzęt i samochody. Inna epoka! A strażacy wciąż tacy sami. I pożary też podobne, wszystkie jednakowo groźne, siejące zniszczenie, budzące strach. Strażak zawsze musiał czuwać, być w pogotowiu, pomagać - przyznaje nasz laureat.

Czerwony kask zawsze był pod ręką, na granatowym, galowym mundurze nie mogło być żadnej plamki. Pan Klemens dbał o to od 1948 roku i dba do dziś, bo mimo że teraz już nie zrywa się tak energicznie na dźwięk syren, wciąż jest ochotnikiem, wciąż czuje się strażakiem.
W ubiegłym roku funkcję komendanta OSP Kłobia przejął po osiemdziesięcioletnim dziś Klemensie Chlaściaku Józef Sołtysiński. Nowy prezes nie kryje sympatii do swojego poprzednika.

- To bardzo pracowity i uczynny człowiek. Dobry strażak i wspaniały sąsiad - zapewnia.
Józef Sołtysiński mówi, że choć pan Klemens nie jest już prezesem, wciąż bardzo chętnie udziela strażakom rad i służy pomocą.
- To za jego kadencji nasza OSP dostała dwa samochody: poloneza i jelcza - dodaje.

Kciuki za naszego laureata trzymali wszyscy strażacy z gminy Lubraniec. Ich zdaniem należała mu się wygrana. Choćby za odwagę, poświęcenie i dumę, jaką odczuwał z bycia strażakiem.
- Do dziś druh Klemens nosi nasz sztandar na wszystkich ważnych uroczystościach - mówi prezes OSP Kłobia.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska