https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy uratowali psa skazanego na niechybną śmierć. Teraz Żarek pilnuje komendy w Świeciu

(bart)
Żarek z jednym ze swoich opiekunów - strażakiem Łukaszem Karnowskim
Żarek z jednym ze swoich opiekunów - strażakiem Łukaszem Karnowskim Andrzej Bartniak
Historia psa skazanego na śmierć, którego w ostatniej chwili uratowali strażacy, wzruszyła Czytelników. Jak potoczyły się dalsze losy zwierzaka? W ciągu roku z wesołego szczeniaka zmienił się w czujnego stróża.

Wielu zapewne pamięta jeszcze wzruszającą historię, którą opisywaliśmy niespełna rok temu.

O tym, że do jednego z drzew przy ulicy Wodnej w Świeciu przywiązany jest pies, powiadomił strażaków jeden z mieszkańców. Zgłoszenie przyjęto w drugi dzień Wielkanocy. Gdy strażacy pojawili się na miejscu, pies do połowy stał w wodzie, szybko podnoszącej swój poziom. Zwierzak cały dygotał, jakby przeczuwając, że czeka go niechybna śmierć przez utopienie. Przerażony nie pozwalał do siebie podejść. W końcu jednemu z ratowników udało się odciąć sznurek, który tak mocno zacisnął się na szyi, że ledwo można było włożyć palec, aby bezpiecznie zdjąć pętlę.

Nie był to pierwszy pies, któremu pomogli strażacy, choć nigdy wcześniej nie spotkali się z podobnym przypadkiem. Ponieważ tymczasowy punkt przetrzymywania zwierząt na składowisku odpadów w Sulnówku był zamknięty, szczeniak został w komendzie PSP w Świeciu. Już następnego dnia rzucono pomysł, aby może zostawić go na stałe. Tak też się stało.

Przeczytaj również: Pies był przywiązany do drzewa, miał się utopić. Strażacy go uratowali i przygarnęli

Szczeniaka nazwano Żarek. Był to wspólne ustalenie wybawców kundelka: Przemysława Lindera i Huberta Suchaneckiego. Wspólnymi siłami zbudowano Żarkowi budę i wybieg.

- Psiak nie ma jednego pana, bo byłoby to bardzo trudne, zważywszy, że większość strażaków jest w pracy co trzecią dobę - wyjaśnia kpt. Paweł Puchowski, rzecznik komendy PSP w Świeciu. - Dlatego wszyscy się nim opiekujemy.

Zobacz też: Wyrwała choremu kotu z łapki wenflon. Zwierzę zdechło...

Większość dnia pies spędza w kojcu. Okazję do swobodnego pobiegania ma tylko wieczorem. - Wtedy, gdy nikt obcy nie pojawia się już na terenie komendy - wyjaśnia Puchowski. - Żarek, o ile jest przyjacielski w stosunku do ludzi w mundurach, o tyle potrafi dość agresywnie reagować na cywilów. To nie jest zbyt dobra cecha, będziemy próbowali go tego oduczyć.

Żarek, jak większość czworonogów, uwielbia zabawy z piłką. To jego najlepsza zabawka.

Wiadomości ze Świecia

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

H
Hady
Święta prawda,wypowiedż hycla nie godzi w imię humanitaryzmu nad zwierzętami. To żenujące,że jest ktoś, kto tak myśli i zapewne postępuje.Aż nie mogę o tym myśleć, przecież każde stworzenie-to życie,jakie by nie było,ale ŻYCIE.
D
Dominos
komentarz @hycel jest poprostu żałosny. Prawda jest taka że gdyby nie strażacy pies trafiłby do schroniska tam pewnie by się wychował i zakończyl swe ziemskie życie. Nie powiem bo zachowanie właścicieli tez często jest poniżej wszelkich norma ale nie poto Bóg stworzył zwierzęta takie jak kot czy pies ażeby jakis deb*** przerobił ich na smalec.... Nikomu żle nie życze ale postawcie się na miejscu tego zwierzaka co wy byscie czuli gdyby jakis człowiek ktory jest stworzony z tej samej reki Boskiej chciał was przerobić na smalec..... Odrobine wyobraźni!!!
j
jan
Straż Miejska zajmuje się psami tylko kto będzie sprzątał po nich chyba komendant zatrudni pracowników do sprzątania psich odchodów bo idąc ulicą Aleją Jana Pawła II TO TA ULICA powinna się nazywać ALEJA PSICH ODCHODÓW właściciele psów NIE WSTYD WAM NIE SZANUJECIE TEJ ALEJI
d
darek
a mój hasiorek zerzarł już trzech hycli, no fakt że miał za każdym razem zgagę ale lubi tę zabawę corza bardziej
p
piotr2
Smakosz
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska