Strażacy z PSP Włocławek zostali w piątek (12 lipca 2024) wezwani na Okrzei do nietypowej akcji ratunkowej. Ich zadaniem było wydobycie kotka, który znalazł się w trudnej sytuacji. Był uwięziony w ciasnej wnęce. To, co na pierwszy rzut oka mogło wydawać się rutynową interwencją, okazało się wyzwaniem, które wymagało nie tylko umiejętności, ale i dużej dozy empatii oraz kreatywności strażaków.
Akcja ratunkowa przeprowadzona przez strażaków z włocławskiej jednostki zasługuje na szczególne uznanie. Nie tylko ze względu na skomplikowany charakter zadania, ale przede wszystkim za sposób, w jaki zostało ono wykonane. Strażacy wykazali się nie tylko profesjonalizmem, ale również dużą delikatnością i troską o bezpieczeństwo małego czworonoga.
Jestem bardzo zadowolona i wdzięczna strażakom z włocławskiej straży pożarnej za uratowanie kotka. Zrobili to sprawnie chociaż nie było to wcale takie oczywiste w jaki sposób należy go wyciągnąć. Zrobili to też z dużą delikatnością i dbałością o niego. Na dodatek też w bardzo miłej i bezpiecznej atmosferze - pisze szczęśliwa Pani Ewa, która poinformował nas o sprawie.
To nie pierwszy raz, jak włocławscy strażacy zyskają nie tylko podziękowania od bezpośrednio zainteresowanych, ale i szacunek całej społeczności. Ich działania pokazują, że w obliczu potrzeby, współczucie i gotowość do niesienia pomocy są wartościami, które łączą ludzi niezależnie od okoliczności.
To jednak nie koniec tej historii. Strażacy wezwali na pomoc osobę ze schroniska dla zwierząt, która podjęła jednak decyzję o wypuszczeniu kotka.
Kiedy właścicielka samochodu myślała, że problem został rozwiązany, rzeczywistość okazała się być znacznie bardziej skomplikowana. Kotek ukrywał się pod maską i dał o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie.

Gdy myślałam, że jego już tam nie ma i po kilku godzinach odpaliłem samochód usłyszałam przeraźliwe miauczenie - mówi Pani Ewa, która ostatecznie zdecydowała zaopiekować 8-tygodniowym kotkiem.
Warto dodać, że podczas pierwszej wizyty, u weterynarza na Michelinie, która miała miejsce jeszcze tego samego dnia, dr Marcin Wojciechowski dał darmową karmę dla kotka.
Historia kotka najpierw we wnęce, a później pod maską to nie tylko opowieść o niezwykłym ratunku. To przede wszystkim historia o empatii, nadziei i wspólnocie, która potrafi się zjednoczyć, by pomóc bezbronnemu stworzeniu. Pokazuje, że nawet w najmniej oczekiwanych okolicznościach można znaleźć szczęście i bezpieczeństwo.
Zobaczcie zdjęcia.

To druga w ostatnim czasie sytuacja w Kujawsko-Pomorskiem, w której służby pomogły kotkom.
Niedawno policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Nakle nad Notecią st. asp. Kamil Bylebył oraz sierż. szt. Przemysław Rybacki patrolowali trasę Nakło - Kcynia. Gdy przejeżdżali przez miejscowość Szczepice, przed jadący przed nimi pojazd, na drogę wyszły dwa małe kotki. Kierujący autem na szczęście zdołał się zatrzymać. Wysiadł z samochodu i przeniósł błąkające się małe „kulki" z powrotem na pobocze, a następnie odjechał.
Niestety po chwili oba z powrotem wyszły na drogę. Z tej racji, że maluchy stwarzały zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i innych uczestników ruchu, którzy, chcąc uniknąć przejechania, mogli wykonać niebezpieczne manewry, mundurowi postanowili zareagować.
Policjanci zabrali więc kotki do radiowozu i zjechali w boczną drogę, by zobaczyć czy nie ma ich tam więcej. Po chwili usłyszeli piski dobiegające z pobliskich krzaków. Wtedy okazało się, że kryje się tam dodatkowych 6 maluchów. Ostatecznie cała „paczka" trafiła do radiowozu, a że okoliczni mieszkańcy nie wiedzieli do kogo zguby należą, zgodnie z procedurami, zostały przekazane pracownikowi gminy Kcynia.
Dzięki empatii policjantów oraz chęci niesienia pomocy cała historia zakończyła się happy endem. Ocalałe kotki trafiły do schroniska, gdzie czekają na swoje domy.
