Więcej informacji z Grudziądza znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/grudziadz
- Włączenie sygnału dźwiękowego i świetlnego przyda się w akcjach wspierających policję czy straż pożarną - uważa komendant straży miejskiej Jan Przeczewski. - Możemy też ruszyć w pościg, mając podejrzenie, że w uciekającym aucie są rzeczy z przestępstwa czy narkotyki. Dotychczas mogliśmy tylko jechać za takim pojazdem i czekać aż się zatrzyma. Wtedy wkraczaliśmy. Z przeszukaniem musieliśmy czekać na policję. Teraz możemy sami zrewidować zatrzymaną osobę i jej bagaż.
Łup schował w radiowozie
Takich uprawnień zabrakło m.in. w ubiegłym roku, gdy strażnicy zatrzymali sprawców napadu na "Żabkę" przy ul. Sienkiewicza. Wieźli ich samochodem straży miejskiej na policję. W tym czasie napastnik ukrył pod ławką w aucie 7 tys. zł. Podczas rewizji w komendzie pieniędzy przy nim nie znaleziono. Natknął się na nie po pewnym czasie strażnik, który mył samochód.
W takich i podobnych sytuacjach strażnicy będą już zatrzymanych sami od razu przeszukiwać.
Nie mogą na razie wykorzystać "kogutów". Trzeba je kupić, a cztery kosztują około 10 tys. zł.
Strażnicy mają też prawo używania paralizatorów. Grudziądzcy municypalni mają ich pięć, ale są one schowane głęboko w szafie. Uważają, że mogą wywołać nieprzewidziane reakcje organizmu i wolą stosować inne środki, równie skuteczne, co paralizator.
Nowych uprawnień strażnicy mają więcej, ale korzystać z nich będą, gdy to konieczne. - Nie jesteśmy represyjni - uważa Jan Przeczewski - na około 20 tys. interwencji w ubiegłym roku tylko 28 proc. skończyło się mandatami. Do kasy miejskiej wpłynie z mandatów za 2009 r około 450.000 zł.