Do zdarzenia doszło wieczorem, w budynku przy ulicy Miradzkiej. Kiedy po godzinie 19.00 na miejsce przyjechali zaalarmowani strażacy 38-letnia kobieta i dwie dziewczynki: 15 i 14- letnia były już zabrane przez służby medyczne do szpitala.
Wszystkie miały objawy zatrucia - bóle głowy, nudności i wymioty. Zatrucia uniknął ojciec dziewczynek, którego w tym czasie nie było w domu.
Czad ulatniał się najprawdopodobniej z nieszczelnego pieca kaflowego. Dopóki instalacja nie zostanie sprawdzona dom nie może być dopuszczony przez inspektora budowlanego do użytku.
- Ten budynek należy do wspólnoty mieszkaniowej, kilka mieszkań tam jest gminnych. Ale akurat to, gdzie doszło do zatrucia było wykupione - mówi burmistrz Ewaryst Matczak. - Nikt z tej rodziny nie prosił nas o pomoc. Jeśli będzie taka sytuacja, że rodzina nie będzie miała gdzie zamieszkać do czasu naprawy ogrzewania, to zapewnimy im pomoc - deklaruje włodarz miasta.
Jak mówią strażacy w tym sezonie zimowym to pierwszy przypadek tak poważnego zatrucia. Strażacy jednak co pewien czas są wzywani do sprawdzania instalacji, z której ulatnia się tlenek węgla.