- Prorektor do spraw studenckich na wniosek prodziekana zastosował wobec studentki karę upomnienia - mówi Ewa Walusiak-Bednarek, z biura prasowego toruńskiej uczelni.
- Czy to ostateczna decyzja, która zamyka sprawę rasistowskich wpisów jej autorstwa zamieszczanych w internecie? - pytamy. Walusiak-Bednarek: - Tak. To z naszej strony zamyka sprawę.
Czytaj też: Polowanie na hejterów z internetu [wideo]
Przypomnijmy, że rzecz dotyczy zdarzenia z początku kwietnia. Wtedy ktoś wypatrzył w internecie, a następnie poinformował władze uczelni o rasistowskich, ksenofobicznych komentarzach, pod którymi podpisywała się studentka UMK. Studentka, zamieszczając na swoim profilu na Facebooku obraźliwe wpisy, odnosiła je do polskiej rodziny mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Chodziło o domniemane przetrzymywanie przez tych ludzi innego rodaka i stosowanie wobec niego przemocy.
Władze UMK, komentując sprawę, jednoznacznie uznają zachowanie studentki za naganne.
- Grozi jej wydalenie z uczelni, ale jej los jeszcze nie jest przesądzony. Została wezwana na rozmowę przez profesora Piotra Petrykowskiego, dziekana Wydziału Pedagogiki UMK - potwierdzała na początku kwietnia Ewa Walusiak-Bednarek. - Nie zaprzeczała zaistniałej sytuacji, przyznała się do winy i wyraziła skruchę.
Zobacz także: Ósmy grzech główny: hejt w sieci
Prof. Petrykowski skierował sprawę do rozpatrzenia przez prof. dr. hab. Andrzeja Sokalę, prorektora ds. studenckich, wnioskując o karę nagany. Prodziekan nadał postępowaniu tryb dyscyplinarny. Od początku tego postępowania uczelnia informowała jednak, że wydalenie autorki obraźliwych wpisów w internecie ze społeczności studentów UMK jest raczej mało prawdopodobne. Za propagowanie treści rasistowskich i faszystowskich grożą trzy lata więzienia.
Rzecznik rządu: W tej chwili Polska nie jest w stanie przyjąć imigrantów.
TVN24