- Koncert za koncertem, a później imprezy do rana. Samotność przepleciona krótkotrwałymi związkami. Jeździliśmy w trasy z "Czerwonymi Gitarami", "Trubadu - rami" i "Homo Homini".
Nie wytrzymywałam tego tempa. Przysypiałam na walizkach od instrumentów w tyle sceny. Budzili mnie, kiedy miałam zaśpiewać piosenkę i znowu zasypiałam.
Poznałam świat kolorowy z zewnątrz, a od środka pogrążony w zgorzknieniu i nałogach - przez długi czas trzymałam się od tego z daleka. Wyniosłam ten lęk z domu. Ale do czasu. W końcu i mnie ten zabójczy wir poniósł jak wielu innych. Opowieść o kobiecie, która wróciła z dalekiej podróży w głąb siebie i znalazła bezpieczny port w piątek w magazynowym wydaniu "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »