W zrewitalizowanej części miasta, od zapuszczonych kamienic, znacznie bardziej kłują w oczy psie odchody. Właśnie ruszył, zapowiadany już rok temu, pilotażowy projekt, którego głównym punktem są pojemniki z czarnymi workami na nieczystości. W tym samym dystrybutorze znajduje się kosz, do którego można wrzucić pakunek z tym, co zostawił na chodniku pupil.
Przeczytaj także: Stelchno najczystszym jeziorem w województwie
Pierwszy tydzień funkcjonowania trzech "psich pakietów", pod taką nazwą handlową występuje stacja, nie napawa optymizmem. - Dzieci masowo je wyciągają, napełniają wodą z fontanny, a potem się obrzucają - alarmuje Czytelniczka, mieszkająca przy Dużym Rynku. - Obserwuję to z okien swojej kamienicy niemal codziennie. Nie widzę natomiast tych, którzy korzystaliby z tego zgodnie z przeznaczeniem - ubolewa.
Takim obrotem sprawy nie jest specjalnie zaskoczona Edyta Kliczykowska. - Edukacja i zmiana obyczajów nigdy nie przychodzą łatwo - podkreśla kierowniczka Wydziału Rolnictwa, Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej UM w Świeciu. - Wierzę, że za jakiś czas takie wybryki będą rzadkością. Szczerze liczę na pomoc dorosłych, którzy widzą to marnotrawstwo. Już najwyższa pora, aby każdy miał świadomość, że nic nie jest za darmo. Trzy dystrybutory kosztowały gminę 5,5 tys. zł. Uzupełnianie worków też stanowi wydatek.
Odkurzacz to zły pomysł
Urzędnicy zamierzają przez rok przyglądać się funkcjonowaniu dystrybutorów na Małym i Dużym Rynku oraz na ul. Sądowej, a później podejmą decyzję co dalej. - Jeśli okaże się, że właściciele psów gotowi są zmienić swoje przyzwyczajenia zakupimy kolejne - zapowiada Kliczykowska. - Na pewno w pierwszej kolejności pojawią się one na os. Marianki i Kościuszki. Musimy jednak mieć pewność, że taka inwestycja ma sens.
W przypadku niepowodzenia kolejnych zakupów nie będzie. Nie zostaną też zdemontowane te już ustawione.
Zaniechano natomiast pomysłu nabycia przez gminę specjalnego odkurzacza do odchodów. - Takie urządzenie w żaden sposób nie rozwiązuje problemu - zaznacza stanowczo Kliczykowska. - Wręcz przeciwnie. Wysyłalibyśmy sygnał, że można bezkarnie brudzić, bo za chwilę ktoś przyjdzie i posprząta.