Sąd wysłuchał wczoraj zeznań świadków w procesie przeciwko Michała L. oskarżonemu o zabranie łącznie 1,8 mln zł z kont wspólnot mieszkaniowych, które miał w swojej pieczy.
Wojska Polskiego 163
Okazuje się, że wspólnocie przy Wojska Polskiego 163 przez całe lata nie było legalnego zarządu. - Ani zebrań - zeznawał członek zarządu wybrany tuż przed odkryciem, że z kont wspólnoty zniknęło łącznie prawie 250 tys. zł. W 2017 r. zwróciłem uwagę, że przez lata nie było zebrań wspólnoty, zarząd nie dostawał corocznego absolutorium, więc - zgodnie z przepisami - nie jest zarządem. Wybraliśmy zatem nowy. Wystąpiliśmy do Michała L. o dokumentację. Ze sprawozdania, jakie dostaliśmy wynikało m.in., że firmie sprzątającej zapłacono za 9 mies. w roku, choć z końcem sierpnia zerwaliśmy z nią umowę. Zapaliła nam się czerwona lampka.
Zdobyli dostęp do swoich kont bankowych i wnikliwie zbadali, co się na nich działo od 2008 r. A tam co miesiąc dziwne przelewy na prywatne konta pana L. po 500 zł, 1000 zł, czasem 2000 zł. I to poza tymi przelewami, które dostawał na konto firmowe, zgodnie z umową za administrowanie nieruchomością. - Przelewów z tytułem „przelew” było łącznie na ok. 109 tys. zł - opowiada. - Dodatkowo wpłaty na inne wspólnoty. Na przykład 2000 zł w 2010 r. dla wspólnoty przy Hallera - „zwrot za śmieci”. Niektóre z tych „pożyczonych” pieniędzy wracały na nasze konto. Bilans jednak wyszedł 4 tys. zł na minus.
Hallera 2a
- Szacujemy, że nasza wspólnota 30 właścicieli straciła ok. 95 tys. zł - podał członek jej zarządu. - Kiedy dostaliśmy informacje od innych wspólnot, że są nieprawidłowości, to poprosiliśmy o wyciąg z konta. Pieniędzy nie było. Wypłynęły na konta L. i innych wspólnot.
Przyznał, że były też i zaskakujące wpłaty. Na przykład ze wspólnoty Wojska Polskiego 163 „zwrot za śmieci”. - Ale nie było żadnych podstaw, żeby brać od nich jakiekolwiek pieniądze za śmieci.
Ta wspólnota nawet dostała piśmienną deklarację, że administrator odda zabrane pieniądze. - Skonfrontowaliśmy L. z informacją o przywłaszczonych pieniądzach i przyznał, że wie, iż musi je zwrócić. Co więcej, podpisał oświadczenie, że to zrobi, ale... nie dostaliśmy ani złotówki.
Gałczyńskiego 3c
Tam Michał L. wedle aktu oskarżenia winien jest 231 tys. zł. - Robił opłaty, a to, co zostawało przelewał na swoje konto. 100, 200, 500, nawet 2000 zł. Były też wypłaty pieniędzy na konta innych wspólnot. Raz zabrał 20 tys. zł, a potem pieniądze te wracały w ratach po tysiąc, dwa - wymienia obecny członek zarządu. - Przyznał się, zapewniał, że stara się o kredyt na spłatę, ale nie dostaliśmy nic.
Wojska Polskiego 167a
Od 2011 r. przez 6 lat zginęło z kont tej wspólnoty ok. 300 tys. zł. Modus operandi - podobny: kwoty od 100 do 5000 zł przelewane na konta L. To nie wszystko. Znaleźli przelewy za remont węzła ciepłowniczego. - A my takiego nie robiliśmy. Decyzji o tak poważnej inwestycji wspólnota nie podejmowała.
- Kiedy wszystko wyszło na jaw, zrozumiałem, dlaczego L. tak naciskał, żeby wspólnota zmieniła bank, w którym ma konto.
Dlaczego? - pytał sędzia Roman Narodowski.
- Bo nie mielibyśmy dostępu do wcześniejszych transakcji bankowych. Nie moglibyśmy zweryfikować, co działo się wcześniej. Jedynie prokuratura mogłaby to zrobić, ale czy znaleźlibyśmy podstawy, żeby zgłosić się do niej z tą sprawą?
Paderewskiego 2b
Tutaj straty to ok. 80 tys. zł. Tak, jak w innych wspólnotach, przelewy na konto L., ale także... - Znaleźliśmy przypadki podwójnych przelewów za te same faktury - wyjaśniała członek zarządu wspólnoty. - Co roku przedstawiał rozliczenia i wedle tych dokumentów wszystko się zgadzało.
Niestety, nie pokrywało ze stanem konta. Na zakończenie współpracy z L. wspólnota miała długi. By spłacić rachunek za ogrzewanie, musiała prosić o rozłożenie rachunku na raty.
Sądowa 18/2
Tu L. administrował zaledwie 2-3 lata. - Dostaliśmy kredyt na remont dachu i elewacji. Pierwsza transza na dach poszła na remont, a druga zniknęła. Teraz musimy spłacać 200 tys. zł kredytu za remont, którego nie mamy i na który teraz już nas nie stać.
Wojska Polskiego 69 b
75 lokali i strata ponad 25 tys. zł. Tutaj nawet kontrolowano ruchy L. Wspólnota sama wybrała firmy dokonujące napraw, zarząd sprawdzał zaległości mieszkańców w płatnościach. Tylko o stan konta nie pytali wprost, a zamiast 30-40 tys. zł było na nim zaledwie 3 tys. zł.
Zobacz nasz nowy program: "Dojrzalsi" (odcinek 2)
