Niezgoda rolników na wprowadzenie dwudziestu tysięcy świń do gminy jest już powszechna. Niewielu w gminie podoba się
projekt amerykański
który już zafunkcjonował w Gołdapi i w jednej z miejscowości w woj. zachodnio-pomorskim. Przede wszystkim ze względów ekologicznych.
To już nie tylko zagrożenie dla gminy, ale i całego powiatu nowomiejskiego, powiadają rolnicy, którzy bardzo obrazowo i dosadnie przedstawiają konsekwencje wielotysięcznej hodowli i tuczu. Zniszczymy własną ziemię, wodę, życie w tym kawałku kraju, dodają. Podają też przykład Gołdapi, gdzie tylko sześciu ludzie obsługuje tak wielki interes, a jednocześnie 250 osób straciło pracę.
- Na pewno musimy czuwać nad problemem ochrony środowiska - mówi Stanisław Czajka, starosta nowomiejski. - _Musimy mieć na uwadze rodzime rolnictwo, tradycyjne. Jestem
przeciwny wielkotowarowej produkcji
zwłaszcza z obcym kapitałem.
_Gospodarz powiatu znalazł się w dość komfortowej sytuacji, bowiem najważniejsze decyzje zapadną nie w powiecie, ale w gminie i województwie. Służby wojewody muszą dokładnie zbadać jak ma się amerykańska inwestycja do norm ochrony środowiska, zaś gospodarzem terenu, który ma być
"uszczęśliwiony"
wielkotowarową produkcją trzody chlewnej jest samorząd gminy Grodziczno. Wprawdzie rolnicy zapowiadają, że świnie nie przejadą, w ilości sześćdziesięciu tysięcy sztuk w ciągu roku, ale nie są pewni czy sami poradzą je zatrzymać.
Świnie nie przejdą?
Bogumił Drogorób

Rolnicy wolą tradycyjnie dowozić świnie do punktu skupu.
Zasygnalizowaliśmy już problem z jakim od niedawna żyją rolnicy z gminy Grodziczno. Nazywa się on: wielkotowarowa produkcja trzody chlewnej.