Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoły zreformowane na kolanie. Tak NIK mówi o zmianach, które wprowadziło ministerstwo edukacji

Ewa Abramczyk-Boguszewska
Ewa Abramczyk-Boguszewska
O negatywnych skutkach reformy mówili też wielokrotnie strajkujący nauczyciele
O negatywnych skutkach reformy mówili też wielokrotnie strajkujący nauczyciele Marek Szawdyn
Źle skalkulowana, przygotowana na kolanie i mająca fatalne skutki dla uczniów. Tak NIK oceniła reformę oświaty. Zdaniem izby w rezultacie dla części uczniów może zabraknąć miejsc w szkołach średnich.

„Wprowadzone w niecałe dziewięć miesięcy zmiany w systemie oświaty zostały nierzetelnie przygotowane i wdrożone. Minister nie dokonał rzetelnych analiz finansowych i organizacyjnych skutków reformy” - tak NIK podsumowuje w swoim raporcie reformę oświaty, która weszła w życie 1 września 2017.

Wzrosły wydatki gmin

Raport nie pozostawia na MEN i sposobie wprowadzenia zmian suchej nitki. Inspektorzy podkreślają, że rząd nie miał pełnej wiedzy m.in. na temat kosztów reformy. Ministerstwo zakładało bowiem, że reforma będzie sfinansowana w części z subwencji oświatowej i z oszczędności samorządów.

„W latach 2014-2017 wydatki organów prowadzących na zadania oświatowe wzrosły o ponad 12 proc. przy wzroście subwencji tylko o 6 proc.” - czytamy w raporcie. Inspektorzy zauważają, że ministerstwo błędnie założyło zmniejszenie kosztów kształcenia ucznia. Niesłusznie też przypuszczało, że gminy zaoszczędzą na dowożeniu dzieci do szkół. Tymczasem wydatki te zamiast zmaleć - wzrosły i to niemało, bo o ponad 67 mln zł.

Wskutek reformy w jednej trzeciej szkół warunki pracy jeszcze bardziej się pogorszyły, a w ponad połowie placówek nie poprawiły się.

NIK zauważa również, że wskutek reformy w jednej trzeciej szkół warunki pracy jeszcze bardziej się pogorszyły, a w ponad połowie placówek nie poprawiły się. W niektórych szkołach trzeba rozpoczynać lekcje już około godz. 7 i kończyć je po 18. Ponieważ potrzebowano większej liczby sal lekcyjnych, zmniejszano np. świetlice. W części kontrolowanych szkół jeszcze w styczniu tego roku nie było w pełni wyposażonych pracowni przedmiotowych. Dyrektorzy tłumaczyli to brakiem pieniędzy.

Wakacje 2019 wcześniej. Premier Morawiecki ogłosił zmianę

Dwa razy tyle kandydatów

NIK podkreśla, że bardzo poważnym skutkiem reformy było wprowadzenie podwójnego rocznika, który w tym roku weźmie udział w rekrutacji. O przyjęcie do szkół będą ubiegać się absolwenci gimnazjów i szkół podstawowych. Z wyliczeń NIK wynika, że w całym kraju jest to łącznie ponad 705 tys. uczniów. To oznacza, że szkoły ponadgimnazjalne i ponadpodstawowe muszą przyjąć o blisko 370 tys. więcej dzieci.

Tymczasem zdaniem inspektorów ministerstwo nie sprawdziło, jakie są możliwości przyjęcia podwójnej liczby kandydatów.

Efekt? Brak odpowiedniej liczby miejsc w szkołach. Według danych zebranych przez NIK z kuratoriów oświaty w 8 województwach liczba ta jest niewystarczająca. Najwięcej, bo ponad 5 tysięcy miejsc według izby brakuje w województwie wielkopolskim.

W kujawsko-pomorskich szkołach według raportu NIK brakuje 845 miejsc.- Różnica wynika stąd, że mamy również szkoły niepubliczne i resortowe - mówi Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty. - NIK poprosiła nas tylko o dane dotyczące szkół prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego i takie informacje też przekazaliśmy. Stąd wzięły się dokładnie 844 miejsca. Nigdy liczba miejsc dla kandydatów nie jest przygotowywana 1:1, ponieważ zawsze część uczniów trafia do innych szkół niż tych prowadzonych przez samorządy.

Jak podkreśla kurator, wielu samorządom w regionie udało się podwoić liczbę miejsc w pierwszych klasach. - Idealnym przykładem jest Bydgoszcz, gdzie udało się to zrobić niemal we wszystkich placówkach prowadzonych przez samorząd - dodaje Gralik.

Chcą zwrotu wydatków

Gminy nie ukrywają , że wprowadzenie reformy oświaty było dla nich sporym obciążeniem. Dlatego też 10 największych miast w Polsce, w tym m.in. Bydgoszcz złożyło do Ministerstwa Finansów wezwanie o zwrot kosztów wprowadzenia reformy oświaty w 2017 r. W sumie to ponad 103 mln zł.

- Wezwania do zapłaty są pierwszym krokiem naszego ubiegania się o zwrot wydanych przez samorządy pieniędzy na „deformę” oświaty - mówi Iwona Waszkiewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy. - W pierwszym etapie ubiegamy się o zwrot kosztów poniesionych w roku 2017 w kwocie 3,5 mln złotych. Chcemy zwrócić uwagę rządu na ciągłe nakładanie na samorządy dodatkowych obciążeń finansowych, które szczególnie wzrosły w ciągu ostatnich trzech lat. W minionym roku Bydgoszcz z własnych środków wydała na edukację 170 milionów złotych. Nie chcemy, by za złe decyzje rządu płacili mieszkańcy

Iwona Waszkiewicz odniosła się też do raportu NIK.
- NIK tylko potwierdziła to o czym wszyscy mówiliśmy od 3 lat. Reforma oprócz tego, że jest niepotrzebna, to została źle przygotowana i przyniosła pogorszenie warunków nauki dla dzieci oraz ogromne koszty, które spadły na barki samorządów - zauważa wiceprezydent. - Raport pokazuje, że koszty nie zostały dobrze skalkulowane i reforma nie jest bezkosztowa jak utrzymywało MEN. Potwierdza też zasadność wystąpienia miast o zwrot kosztów.

Z ustaleniami NIK nie zgadza się ministerstwo oświaty: „Stanowczo podkreślamy, że reforma oświaty została starannie przygotowana, a jej wdrażanie jest stale monitorowane. Zostały opracowane pełne analizy organizacyjne oraz finansowe skutków zmian” - czytamy w komunikacie MEN.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska