Linia "Olivotto" do produkcji szklanek od początku przynosiła straty. Mimo wszystko jeszcze półtora tygodnia temu funkcjonowała.
Czytaj też: Inowrocław. Huta Irena umiera. Płacze prezes, płaczą pracownicy (zobacz zdjęcia)
Huta Irena: Pracują jedynie zdobnicy, 430 pracowników zastanawia się nad swoją przyszłością
W poniedziałek wstrzymano produkcję w hucie. Pracują jedynie zdobnicy. 430 pracowników "Ireny" zastanawia się nad swoją przyszłością. Zarząd czeka na decyzję sądu w sprawie ogłoszenia upadłości z możliwością zawarcia układu z wierzycielami.
Tymczasem na jaw wychodzą nowe fakty. Zakupiona przez firmę maszyna "Olivotto" do produkcji kieliszków przynosiła hucie olbrzymie straty.
Pisaliśmy o tym w lipcu 2007 roku. Mimo wszystko funkcjonowała niemal do samego końca. Wykorzystywano tę linię do produkcji szklanek. 17 września poseł Krzysztof Brejza otrzymał z "Ireny" pismo podpisane przez nowego prezesa huty, z którego wyczytał między innymi, że "przeniesienie produkcji szklanek na wydział Olivotto powodował produkcję taniej szklanki o koszcie wytworzenia wyższym od ceny sprzedaży. Taki stan rzeczy odbijał się negatywnie na wyniku finansowym firmy".
Huta Irena w prokuraturze
Po tym, jak PGNiG zakręciła hucie gaz, poseł postanowił wystąpić do prokuratury z wnioskiem o zbadanie upadłości spółki. Uznał bowiem (podpierając się pismem od prezesa), że decyzje podejmowane w "Irenie" w przeszłości mogły doprowadzić do tragicznej sytuacji, w której znalazła się teraz.
W rozmowie z nami uznaje za wysoce prawdopodobne, że utrzymując przynoszącą straty maszynę ktoś (czytaj: właściciel) świadomie chciał doprowadzić do kryzysu w spółce. Dlatego zgłosił to do prokuratury, a ministra sprawiedliwości poprosił o objęcie nadzorem
postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.
Czytaj też: Inowrocławska "Irena" zakończyła produkcję szkła kryształowego
PrezesZbigniew Zawierucha zarzeka się, że nie przesyłał posłowi żadnego pisma o kłopotach w spółce. - Ten dokument na pewno nie wyszedł spod mojej ręki - zapewnia. Sugeruje wręcz, że ktoś mógł dokonać fałszerstwa jego podpisu. Przyznaje, że z linią Olivotto były kłopoty, ale nie chce tej sprawy rozwijać. - Nam teraz jest potrzebny spokój. Wkrótce spodziewamy się wizyty nadzorcy sądowego. Rozmawiamy z potencjalnymi inwestorami. Mamy mnóstwo pracy. Wizyty prokuratora w spółce na pewno nam nie pomogą - wyznaje.
Tymczasem Krzysztof Radomski, _szef OPZZ w "Irenie" _przypomina, że związkowcy zawsze powtarzali, że linia "Olivotto" przynosi straty. - Gdy jeden z prezesów spółki powiedział głośno, że ta maszyna do niczego się nie nadaje, został zwolniony - wspomina.
