W sobotę kilka minut po godz. 20 na bieżni Stadionu Olimpijskiego w Berlinie pojawiły się zawodniczki biegnące w indywidualnym finale biegu na 400 m, w tym dwie Polki - Justyna Święty-Ersetic i Iga Baumgart-Witan. Obie to podstawowe sprinterki sztafety 4x400 prowadzonej przez trenera Aleksandra Matusińskiego. Problem leżał w tym, że finał biegu rozstawnego zaplanowano zaledwie 1,5 godziny później.
Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce Berlin 2018 - AKTUALNA TABELA MEDALOWA
Scenariusz tego finału był piękny: Święty-Ersetic na ostatniej prostej wyprzedza Greczynkę i zostaje indywidualną mistrzynią Europy ustanawiając fenomenalny rekord życiowy 50.41. To drugi wynik w historii Polski. Szybciej biegała tylko Irena Szewińska. Baumgart-Witan wpada na metę piąta, także z nową życiówką (51.24). Zaczyna się świętowanie, ale po kilku chwilach dochodzi do ich głowy myśl, że za chwilę czeka ich taki sam wysiłek. - Pomyślałam, że muszę jak najszybciej zejść z tej bieżni do chłodnego miejsca, żeby się zregenerować - powiedziała Baumgart-Witan. Święty-Ersetic ściska się z bliskimi i z trenerem. Rzuca mu, że nie wie, czy da radę, bo ledwo może chodzić.
Matusiński wszystko zaplanował. Pod stadionem czeka na nasze zawodniczki Melex, który zawozi je na stadion rozgrzewkowy. Chodzi o to, żeby zaoszczędzić na czasie. Tam dziewczyny leżą z nogami do góry przez kilkadziesiąt minut, uzupełniają płyny, dostają napoje izotoniczne, jedzą żele energetyczne. Są okryte ręcznikami i kurtkami, żeby nie straciły ciepła. Czuwa nad nimi nie tylko trener, ale także psycholog kadry prof. Jan Blecharz. Powtarza, że mogą to zrobić, że ta euforia ich poniesie. Dziesięć minut przed zamknięciem call-roomu (to miejsce, z którego organizatorzy zapraszają zawodników na start) Święty-Ersetic wstaje i wykonuje kilka 60-metrowych sprawdzianów. - Poczułam wtedy, że już jest dobrze, że noga „podaje” - zdradza.
Rywalizację sztafet kapitalnie rozpoczęła Małgorzata Hołub, która wyprowadza nas do przodu. Potem pałeczkę przejmuje Iga Baumgart-Witan. Po zejściu do bandy jest czwarta. Mimo tego, że kilkadziesiąt minut wcześniej biegła już 400 m nie widać po niej zmęczenia. Wszyscy przecierają oczy ze zdumienia, bo na ostatniej prostej mija rywalki jak ekspres i wychodzi na prowadzenie!
- Początek był w miarę dobry, ale potem jedna z dziewczyn wbiegła mi w nogi. Troszkę się potknęłam, to mnie zdenerwowało. Szybko odbiłam na drugi tor, bo przypomniałam sobie, że potrafię tak biegać. Wtedy poczułam, że mam jeszcze siłę, że mogę więcej - mówi. Przekazuje pałeczkę Patrycji Wyciszkiewicz. Ta robi swoje, biegnie bardzo dobrze, zachowuje przewagę. Zostaje Święty-Ersetic.
Mistrzyni Europy zaczyna spokojnie. W pewnym momencie traci prowadzenie, puszcza Francuzkę przed siebie. - Na swojej zmianie puściłam Francuzkę przed sobą, bo wiedziałam, że będzie mi dużo łatwiej biec. Potem wyszłam ze 120 metrów i udało mu się doprowadzić tę sztafetę na pierwszym miejscu - wyjaśnia. Jej finisz jest bezlitosny. - Pracowaliśmy z trenerem w tym roku nad tymi końcówkami. To się opłaciło - stwierdza.
- Wiedziałam od początku, że Justyna z Igą się zregenerują. Śmiałam się, że na treningach od trenera dostają większy wycisk. Pokazały, że są świetnie przygotowane i bardzo, bardzo waleczne - powiedziała Małgorzata Hołub-Kowalik, która złotem w sztafecie powetowała sobie brak awansu do do finału w biegu indywidualnym.
Za sukcesem Święty-Ersetic i całej sztafety stoi przede wszystkim trener Aleksander Matusiński, który o dawna szkoli naszą mistrzynię, ale też opiekuje się właśnie sztafetą. Szkoleniowiec już teraz zapowiada, że jego drużyna pobije w niedalekiej przyszłości rekord Polski (3:24.49).
- Zawsze idę va bank i stawiam sobie oraz dziewczynom wysokie cele. W kuluarach mówiłem, że na 400 m możemy mieć dwa medale indywidualne. Justyna musiała wznieść się na naprawdę wysoki poziom, żeby wygrać. Cel był jeden: złoty medal na mistrzostwach Europy - powiedział Matusiński dziennikarzom.’
Czy był jakiś plan awaryjny, gdyby jednak Święty-Ersetic i Baumgart-Witan nie doszły do siebie po starcie indywidualnym?
- Naciskali mnie, że gdyby coś się działo... Powiedziałem jednak, że na 99 proc. nie będę zmieniał składu. To są twardzielki. Justyna nie odpuszcza. Widzieliśmy to rok temu w Londynie - jakby trzeba było, to by na jednaj nodze pobiegła - stwierdził. - Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Iga Baumgart. Rewelacyjnie pobiegła w sztafecie, do tego dołożyła życiówkę w finale mistrzostw Europy - dodał.