Barbara Jarocka, mama 18-letniego Olka, który razem z 12-letnim Krzysiem i 11-letnim Pawłem wpadł pod lód w Mątawach podkreśla, że jej syn nie był z chłopcami na spacerze. Wpadł do wody, bo chciał ich ratować. - To dziadek zabrał chłopców nad Wisłę. Nie mamy tu lasów, u nas chodzi się nad rzekę - tłumaczy pani Jarocka.
Już wracali do domu
Miejscowi znają wszystkie akweny. W okolicy Wisły jest ich wiele. - W tym wiele wyschniętych, bardzo płytkich. Tylko ten taki głęboki... - urywa mama Olka. - Chłopcy, za pozwoleniem dziadka, wchodzili na płytsze bajora. Już wracali do domu, dziadek poszedł przodem, oni mieli go tylko dogonić. Ale pech chciał, że kolejny lód pojawił się im przed oczami, to i na niego weszli. Jeden się śliznął, drugi za nim i tak wpadli do wody.
Olek Jarocki nie zastanawiał się długo tylko skoczył im na pomoc. - Dzięki Bogu, niedaleko był jego wuj. Pomógł się synowi wydostać z wody i zawołał dziadka chłopców. Znam ich dobrze, przyjeżdżali tu od lat. Kochane, żywe chłopaki - zauważa Barbara Jarocka.
Niebezpieczne rzeki
Dzieci zapominają, że lód jest zdradliwy. - Zwłaszcza na rzekach. Inaczej zamarza woda szybko płynąca, inaczej mały, nieruchomy staw - podkreśla Paweł Puchowski, rzecznik prasowy komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Świeciu.
Zdaniem strażaków, lód jest bezpieczny tylko po tygodniowym mrozie. Prawdziwym mrozie! - Minus dziesięć stopni Celsjusza - to jest mróz! - podkreśla Puchowski. - Jak sprawdzić czy skuł wodę na tyle bezpiecznie, by móc po niej stąpać? - dopytujemy. - Np. uderzeniem kamienia. Jeśli lód pęknie, to jest słaby. Można też przeciąć go zwykłą piłą do drewna - wylicza Puchowski. - Grunt, żeby to robił dorosły. Tego trzeba uczyć dzieci: bez opieki nie wolno wejść na żaden lód.
Szusowali przy szkole
Mówienie o tym w szkołach nie jest tak popularne i częste, jak np. o bezpieczeństwie na drodze. - Kiedyś, przy okazji akcji wylewania szkolnych lodowisk, była okazja o tym rozmawiać - przypomina Puchowski. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio budowaliśmy lód na prośbę wójta czy dyrektora szkoły. A jeszcze dwa, trzy lata temu rozliczaliśmy się z takich akcji przed komendą wojewódzką, bo w całym Kujawsko-Pomorskiem pomagamy budować lodowiska.
Woda na koszt gminy
Warto zapamiętać tę deklarację, bo poza okazją do szkolenia z bezpieczeństwa na lodzie, bezpieczne lodowisko zmniejsza pokusę wchodzenia na niepewne akweny. - Jesteśmy tego samego zdania, dlatego co rok budujemy lodowiska - przyznaje Piotr Pietrzak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP. - Osobiście regularnie uczestniczę w takich akacjach na osiedlu Czerniewice w Toruniu.
Jeśli szkoły nie mają własnych środków na ok. 10 m sześciennych wody, muszą ich szukać w swoich gminach. - Wystarczy odrobina dobrej woli i, oczywiście, mróz - podkreśla Pietrzak. - Faktem jest, że od kilku lat podobne inicjatywy kończyły się porażką. Po dwóch dniach lód spływał z boiska, bo zelżał mróz.
W miastach sztuczne
Na wsi zbudowanie przyszkolnego lodowiska to jedyne wyjście. W miastach powstaje coraz więcej sztucznych. Są w Bydgoszczy, Toruniu, Inowrocławiu, a ostatnio pojawiło się także w Grudziądzu. Wszystkie są oblegane.