W październiku ubiegłego roku Pomorska Fabryka Mebli Klose zatrudniała 650 osób. Pod koniec roku wręczono pierwsze wypowiedzenia. Od tamtej pory Powiatowy Urząd Pracy w Świeciu trzykrotnie był informowany o planowanych zwolnieniach grupowych. Do tej pory na liście znalazło się 230 nazwisk. Kompletowanych jest kolejnych 95. Kiedy i czy w ogóle "wyrok" zostanie wykonany, nie zostało jeszcze przesądzone. Samo powiadomienie PUP nie jest jeszcze równoznaczne z cięciami. Gdyby nastąpiła poprawa koniunktury, co w tym przypadku oznacza większy popyt na luksusowe meble z logo Klose, firma może wstrzymać się z planami.
Tyle, że w Nowem już mało kto wierzy w pomyślny bieg wydarzeń. - Prawie każdy ma kogoś w rodzinie, kto pracuje lub jeszcze niedawno pracował w Klose - zauważa Stanisław Butyński, burmistrz Nowego. - Z każdym kolejnym miesiącem nastroje są coraz gorsze. Ludzie boją się, że nie znajdą innej pracy. Obawiam się, że prawdziwe problemy zaczną się w ostatnim kwartale, gdy zwolnionym skończą się "kuroniówki". Niektórzy na pewno trafią do opieki społecznej.
Szukać, ale nie w Nowem
Dyrektor PUP przekonuje, że lepiej jednak liczyć na samego siebie i jak najszybciej ruszyć na poszukiwanie nowej posady. - Obawiam się, że trzeba będzie sprawdzić oferty poza granicami gminy - podkreśla Adam Ruciński. - Miejscowy rynek nie jest w stanie wchłonąć takiej rzeszy ludzi. Aby zachęcić do mobilności, oferujemy przez rok zwrot kosztów podróży do 300 zł miesięcznie.
Odważni mogą spróbować ubiegać się o dofinansowanie, które ułatwi rozpoczęcie własnej działalności. Można otrzymać nawet 18 tys. zł. Jeśli powiodą się zabiegi urzędu pracy, kwota ta może wzrosnąć do 40 tys. zł. Wszystko zależy od wyników konkursu ogłoszonego przez Urząd Marszałkowski, w którym świecki PUP ubiega się o dodatkową pulę. - Na razie zainteresowanie tą formą wsparcia jest umiarkowane - przyznaje Ruciński. - Jestem jednak przekonany, że w tak licznej grupie znajdzie się kilkanaście osób, które odważą się pracować na własny rachunek.
Dziś, gdy zarządzający firmą głowią się jak ratować zakład w Nowem, chętnie zabierają głos ci, którzy już kilka lat temu przewidywali kłopoty. O ich nadejściu zaczęło się mówić, gdy z zakładu zaczęli odchodzić najlepsi fachowcy. Skuszeni wyższymi zarobkami, szli do konkurencji lub wyjeżdżali za granicę. Niedługo potem zaczęły się problemy z utrzymaniem jakości, na które nałożył się spadek obrotów. Kryzys branży meblarskiej nie ominął innych zakładów. Wiele z nich ogłosiło upadłość lub wegetują w formie cieni dawnej świetności. Jest w tym pewna szansa dla Klose. Jeśli fabryka przetrwa ten trudny moment, konkurencja może być mniejsza. Przynajmniej na rynku krajowym.
