Komentarz autorki
Komentarz autorki
Sytuacja w Torpo jest coraz bardziej napięta. Trudno dziwić się pracownikom, że chwytają się każdej deski ratunku, by odzyskać zaległe pieniądze. Konta spółki są puste, więc i szanse na wypłaty nikłe. Likwidator przekonuje, że ogłaszanie upadłości to najgorsze wyjście i działanie na szkodę zakładu - i na wszelki wypadek zamyka usta tym, którzy próbują walczyć o swoje. Dla dziesięciu kobiet, które to zrobiły, pieniądze się znalazły. Szkoda, że dowiedziały się o tym dopiero przed salą sądową. Teraz nie są już wierzycielkami, Torpo nic im nie jest winne, nie ma o co się kłócić, sprawa zamknięta. A co z pozostałymi pracownicami? Mają składać kolejne wnioski i liczyć na to, że też dostaną pieniądze? Czekać, aż zakład "zacznie generować zyski"? Liczyć na niepewne zatrudnienie? Możliwości niby wiele, ale żadnej dobrej. Jak do tego doszło? Może prokuraturze uda się to wyjaśnić.
Dziesięć byłych pracownic Torpo złożyło do sądu wniosek. - Zostaliśmy bez środków do życia - mówi Dorota Stocka. - Chciałyśmy, żeby wszyscy byli pracownicy dostali swoje pieniądze, nie widziałyśmy innego sposobu niż sąd.
Gdyby sąd ogłosił upadłość zakładu, jego byli pracownicy mogliby zgłosić się po pieniądze do funduszu świadczeń pracowniczych. Ale okazało się, że dziesięć wnioskodawczyń zostało już spłaconych. Kobiety dowiedziały się o tym dopiero w sądzie.
Pieniądze dla wybranych?
- Przed salą rozpraw usłyszałyśmy, że pieniądze już zostały wysłane przekazem pocztowym, a my nie jesteśmy już wierzycielkami - oburza się Dorota Stocka. - Ale dlaczego pieniądze wysłano tylko nam? A co z resztą załogi? Przecież przyszłyśmy tu w imieniu wielu osób!
Byłe pracownice były zdumione - zwłaszcza, że żadna z nich wpłaconych pieniędzy jeszcze nie dostała. W takiej sytuacji sędzia zdecydowała się odroczyć rozprawę.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy pieniądze trafią do pozostałych szwaczek.
Reszta musi poczekać
- Dopiero wczoraj udało nam się odzyskać dane pracowników z serwera - wyjaśnia Kazimierz Soćko, likwidator Torpo. - Możemy w końcu zacząć tworzenie listy płac, ale to również wymaga czasu. Powinno nam się udać w ciągu dwóch tygodni. Trzeba jednak pamiętać, że jeżeli pojawi się inwestor, który będzie chciał wznowić produkcję na mniejszą skalę - a mamy takie sygnały - wypłaty dla byłych pracowników będą nieco później, kiedy zakład będzie generował zyski. Na pewno ogłoszenie upadłości nie jest najlepszym rozwiązaniem dla spółki.
Tymczasem Torpo ciągle jest w likwidacji. Sprawę bada toruńska prokuratura. Nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów.
