Dziennikarze pisma, którzy przeprowadzili własne śledztwo w tej sprawie, napisali w niedzielnym wydaniu, że napis miał za pośrednictwem szwedzkich neonazistów trafić do Brytyjczyka, który sympatyzuje z ruchem i zbiera związane z nim pamiątki. Kolekcjoner obiecywał dużo pieniędzy za sprowadzenie łupu, a neonaziści chcieli je wykorzystać do przeprowadzenia akcji terrorystycznych.
Według dziennikarzy "Sunday Mirror", polscy złodzieje zamierzali przewieźć napis z Gdyni do Szwecji, ale przestraszyli się wzmocnionych środków bezpieczeństwa. Jeden ze szwedzkich pośredników miał z kolei przekazać informacje, które pomogły w jego odnalezieniu.
Pocięty na trzy części napis "Arbeit macht frei" został jednak szybko odnaleziony przez polską policję, a pięciu sprawców kradzieży zatrzymano.
"Sunday Mirror" nie podaje żadnych informacji na temat tożsamości domniemanego zleceniodawcy.
Jeszcze 30 grudnia 2009 r. minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski na antenie TVN24 twierdził, że zleceniodawca pochodzi ze Szwecji.
Historyczny napis zginął z Auschwitz 18 grudnia 2009 r. nad ranem. Trzy dni później policjanci znaleźli go w okolicy Czernikowa. W sprawie kradzieży aresztowanych zostało pięciu mężczyzn, mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego.