Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice zakute w metalu

Andrzej Galczak
Jan Butrykowski z wykutą w stali księgą
Jan Butrykowski z wykutą w stali księgą Andrzej Galczak
W rodzinnej firmie Jana Butrykowskiego, oprócz balustrad, bram i mebli, zobaczyć można naturalnej wielkości, ręcznie wykutą w metalu wiolonczelę.

- Wszystko można wykuć z metalu - mówi kowal. - Za pomocą prostych narzędzi kowalskich można wykonać nawet bardzo drobne i skomplikowane ornamenty. Nie takie, jakich pełno w hipermarketach, ale te zrodzone z prawdziwego rzemiosła, które odrodziło się po kilkudziesięciu latach bylejakości, wraz z upadkiem poprzedniego systemu. Wtedy nie było miejsca na sztukę i szacunek do niej.

- Pamiętam piękną, przedwojenną, kutą bramę, której używano na podinowrocławskiej wsi, jako podjazd na stertę gnoju - wspomina kowal. - Jedynie bramy cmentarne oparły się zniszczeniom w tamtych czasach.

Jan Butrykowski jako szesnastoletni chłopak ciężko zachorował. W efekcie ma poważne problemy z chodzeniem. Wyuczony zawód porzucił na rzecz zegarmistrzostwa. Przez siedemnaście lat miał swój zakład w Brześciu Kujawskim. Jednak ludzie coraz rzadziej oddawali zegarki do naprawy. Ponownie musiał zmienić zajęcie. Wrócił do kuźni, bo zawsze go tam ciągnęło.
Będąc małym chłopakiem lubił wpatrywać się w ogień. Wychował się w kuźni stryja Stanisława. Obserwował, jak rozgrzany prawie do białości metal, poddaje się uderzeniom młota, nabiera kształtów, pięknieje. Chyba właśnie wtedy odezwała się w nim dusza artysty.

- Hefajstos też był chromy- rzuca z uśmiechem i dodaje. - Przeciwności mnie mobilizowały. Pomimo choroby wróciłem do tradycji rodzinnych. Bywało ciężko, ale w tym zawodzie trzeba wiedzieć, gdzie i jak uderzyć. Jednak jest mi coraz trudniej. Częściej jestem w biurze, przy papierkowej robocie.

W firmie, zależnie od sezonu, pracuje od kilku do kilkunastu osób, także obaj synowie, którzy w rzemiośle przerośli już swojego mistrza.- Gdy w Wenecji koło Żnina wystawiałem swoje prace - wspomina mistrz. - Miałem też księgę wykutą ze stali. Zauważyłem, że jeden z mężczyzn długo się jej przyglądał. Kilka razy odchodził i ponownie wracał. Wreszcie zapytał skąd ta księga się tu wzięła, dlaczego tu leży? Dopiero, gdy próbował ją otworzyć przekonał się, że jest to ciężki, kowalski wyrób. Wtedy nieco zażenowany przyznał, że zajmuje się starodrukami i był przekonany, że jest to jakiś szesnastowieczny eksponat oprawiony w sczerniałą ze starości skórę.

Mistrz dodał, że w księdze zakute są tajemnice kowalstwa jego rodziny. Zaznacza, że trudno jest się do nich dobrać, ale jeśli zajdzie taka konieczność, to potrafi ją otworzyć.

Więcej w piątkowym wydaniu "Pomorskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska