Blisko 35 proc. skontrolowanych w ubiegłym roku ubrań wzbudziło zastrzeżenia inspektorów handlowych.
Powodują raka!
Nieprawidłowości wykryli w 1455 z 4187 przebadanych partii produktów. Wśród sprawdzonych strojów były m.in. ubrania dla dorosłych i dzieci, bielizna, wyroby pończosznicze, apaszki oraz szale.
Bydgoscy inspektorzy przyjrzeli się chociażby parze spodni i kurtce. Różowy komplet dla dziewczynki kosztował 380 zł i zawierał ołów. Stosowanie go, tak samo jak niklu i kadmu, jest zabronione. Metale te mogą powodować raka oraz wywoływać reakcje uczuleniowe. Producenci najwyraźniej na to nie zważali. Bo podobnych przypadków co ten bydgoski odnotowano więcej. Na przykład nadruk "Superdziadek" na męskiej koszulce zawierał ołów, a w składzie metalowych nitów w spódnicy był nikiel.
Co innego na metce, a co innego w towarze
Inspektorzy sprawdzili również, czy skład podany na metce jest zgodny z rzeczywistym, czyli tym określonym podczas badań laboratoryjnych. W przypadku blisko 33 proc. partii dane były odmienne. W stu procentach bawełniana nie była ani spódnica, która zawierała wełnę, wiskozę, akryl i poliester, ani damska piżama uszyta z - jak się okazało - poliestru.
Zdarzało się, że producenci podawali na etykiecie "100 proc. bawełna", a na wszywce "100 proc. poliester". Albo na metce klient czytał "pranie w temp. 95 stopni Celsjusza", a na wszywce - "pranie w temp. do 40 stopni Celsjusza".
Inspekcja Handlowa**nałożyła w całym kraju 167 mandatów. W ubiegłym roku prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wszczął 28 postępowań dotyczących 81 produktów. Wydał trzy decyzje zobowiązujące przedsiębiorców do wycofania produktu z rynku albo zakazujące jego wprowadzania. Nałożył również trzy kary opiewające w sumie na 22,5 tys. zł.
Czytaj też: Kujawsko-pomorskie stacje benzynowe po kontroli. Sprawdź, które trzeba omijać szerokim łukiem
Czytaj też: W całym kraju trwają kontrole sklepów z dopalaczami
