
Takie grzechy popełniają instruktorzy nauki jazdy
Kolejny problem to traktowanie kursanta jak szofera. Załatwianie prywatnych spraw podczas szkolenia to niestety niezwykle częsta przypadłość. Odbieranie córki ze szkoły, robienie zakupów, zapisywanie się do lekarza, załatwianie spraw w urzędzie, podwożenie kogoś z rodziny – pomysłów może być o wiele więcej, a kursant podczas takich kursów niewiele się uczy. Rzecz jasna sprawy te są załatwiane w godzinach, za które zapłaciliśmy. W ogólnym rozrachunku z 30 godzin kursu, około 5 mija na podwózki i załatwianie spraw instruktora.

Takie grzechy popełniają instruktorzy nauki jazdy
Kolejne minuty, a w ogólnym rozrachunku nawet i godziny mijają na spóźnieniach oraz skróconych godzinach szkolenia. Wystarczy, że instruktor przyjedzie 10 minut po umówionego godzinie, zaś jazdy skończą się 15 minut przed czasem. Wystarczy te 25 minut pomnożyć przez 15 spotkań po dwie godziny i wychodzi kolejne kilka godzin straty. Czasami zwrócenie uwagi pomaga, ale najczęściej kończy się „fochem” instruktora, który potem zachowuje się jak gbur i generuje nieprzyjemną atmosferę.

Takie grzechy popełniają instruktorzy nauki jazdy
Właśnie – atmosfera. Wydaje się, że podczas jazd nie jest to najważniejsze, ale gdy w perspektywie jest 30 godzin w samochodzie z osobą, która wzbudza tylko i wyłącznie niechęć, nauka i zdobywanie choćby szczątkowego doświadczenia są nie do zniesienia. Wystarczy, że instruktor będzie miał olewający stosunek do kursanta, a całe szkolenie może iść na marne.

Takie grzechy popełniają instruktorzy nauki jazdy
Bardzo często objawia się to tym, że po przyjechaniu na plac, kursant sam jeździ po łuku po kilkanaście razy popełniając ten sam błąd, ale instruktor tego nie zauważy, bo będzie zajęty pogawędką z kumplami.