Zbieranie monet wraca do łask. W czasach PRL-u wielu Polaków kupowało kolekcjonerskie monety wydawane przez Narodowy Bank Polski. Niestety, po latach okazało się, że ich wartość jest zbliżona do ceny złomu.
200 zł za cenę złomu
Szczytem kolekcjonerskiej bańki była „srebrna” 200-złotówka wydana z okazji 30-lecia PRL. Wybita aż w 13 milionach egzemplarzy moneta miała żałośnie niską zawartość srebra (Ag625). Co ciekawe, wybita w 1974 roku moneta straciła ważność dopiero przy denominacji w 1995 i nominalnie była wówczas warta 2 złote w przeliczeniu na nowe złotówki.
To rozczarowanie zniechęciło wielu kolekcjonerów-amatorów. Dziś jednak numizmatyka wraca do łask. Może dlatego, że znacznie łatwiej obecnie weryfikować rzeczywistą wartość monet.
Destrukt na wagę złota
Nie trzeba jednak wielkiej wiedzy fachowej, żeby odkryć wartość ukrytą w niektórych monetach, które na co dzień krążą w obiegu. Kiepski stopień zachowania monet zwykle znacząco wpływa na wycenę egzemplarza. Otarcia, rysy i inne ślady zużycia w praktyce sprawiają, że dla kolekcjonerów moneta staje się bezwartościowa. Nie dotyczy to jednak egzemplarzy, które zostały wadliwie wykonane przez mennicę. Chodzi o destrukty, czyli monety wybite niezgodnie z projektem. W takim przypadku wada może podnieść ich wartość nawet kilkaset razy. Przesunięty rdzeń, nietypowy metal, podwójny rysunek, uszkodzony stempel – takie wady stanowią ozdoby kolekcji. Tym większą, że zgodnie z normami, destrukty nigdy nie powinny znaleźć się w obiegu.
Jedyna taka moneta na świecie
Podczas produkcji monety mogą zostać uszkodzone na trzy sposoby. Wada może dotyczyć stempla, krążka menniczego (surowej monety) oraz w procesu wybijania. Choć normy w mennicach są wyśrubowane, zdarza się, że pomiędzy krążkiem a stemplem pojawi się ciało obce. Konsekwencją zużycia stempla są najczęściej uszkodzenia krawędzi i liter. Czasem powstają również odbicia awersu na rewersie i odwrotnie.
Bywa, że na monecie pojawia się podwójny rysunek albo zanikną wypukłe elementy (zbyt mały nacisk). Absolutnym rarytasem są hybrydy, w których do wybicia zastosowano stemple rewersu i awersu z różnych monet.
Takie wadliwe monety są warte więcej niż myślisz - zdjęcia
Szczególne zainteresowanie kolekcjonerów destruktami bierze się również stąd, że wadliwe monety istnieją tylko w jednym egzemplarzu, bo każda „niepełnowartościowa” moneta jest inna. A ponieważ świetnie utrzymuje wartość, jest dobrym pomysłem na inwestycję. Zobacz aktualnie sprzedawane destrukty i ich ceny w GALERII.
