W tych prasowych doniesieniach jedno tylko mi się nie zgadza. Na zdjęciach 16-latki widzę kobietę z makijażem rodem z raperskich teledysków i wymodelowanymi brwiami.
Do tego opis: „W uszach nosi po kilka kolczyków. Kolczyki ma także w nosie, pod językiem oraz nad górną szczęką”. Że co? 16-latka pojawia się na co dzień w szkole z kolczykami pod językiem i nad górną szczęką?! Ale zostawmy Oliwię. Niech wraca najszybciej do domu, niech rodzice odetchną i niech się im wiedzie.
Co roku znika kilkanaście tysięcy osób. Większość ma 15-16 lat i na szczęście 98 proc. z nich dość szybko odnajduje policja. Jednocześnie w szwach pękają oddziały psychiatryczne dla dzieci, a na wizytę w specjalisty trzeba czekać miesiącami. Co takiego rozkołysało psychicznie dzieci, że cierpią bardziej, niż pokolenie ich rodziców? Przecież nie staliśmy się mniej empatyczni niż nasi rodzicie, dla których podporą w procesie wychowania było podwórko i pasek.
A może ugrzęźliśmy w we własnej hipokryzji? I nie chodzi bynajmniej o ideologiczny spór, pomiędzy konserwą i postępakami. Chodzi o zdrowy rozsądek. O szkołę, której wolno dziś egzekwować podstawę programową, ale nie skromność i dobrego wychowanie. O państwo, które stało się zbyt słabe, aby wykasować z przestrzeni medialnej nowotwory w rodzaju reality shows z seksem i pijatyką. seks i alkohol. Chodzi o poważne traktowanie psychologów, którzy nie mają wątpliwości, że przed 12-13 rokiem życia smartfon miażdży psychikę dziecka. Chodzi o kulturę, w której tuzin prestiżowych statuetek odbiera piosenkarka, na płycie której jest więcej wulgarności, niż nasze babcie słyszały w życiu.
Chodzi o standardy mody, której rytm wyznaczają gwiazdy popkultury kwalifikujące się do terapii psychiatrycznej. Wszyscy wiemy o tym wiemy, prawda? I tak pięknie nauczyliśmy się rozkładać bezradnie ręce. Autorytety wyparowały, na pustym polu pozostał tylko ogon wielkich korporacji, który macha psem tak szybko, że wszystko nam się pokręciło w głowach.
