Mieszkańcy ulicy Królewieckiej we Włocławku, gdzie wydarzyła się ta tragedia, mówią o klątwie...
- Skąd ta mała się u nich wzięła? - sąsiadce z parteru załamuje się głos. Wie, że nigdy nie zapomni nocy, gdy obudzili ją policjanci i powiedzieli, że na pierwszym piętrze, u tych Tarnowskich, zabito dziecko.
Oficer dyżurny włocławskiej komendy słuchał z niedowierzaniem kobiety, która w piątek po północy zadzwoniła na numer 997. Bardzo zdenerwowana twierdziła, że w nocy przyszedł do niej sąsiad i oświadczył, że właśnie zabił diabła. Mimo że był pijany, coś kazało jej zajrzeć do sąsiedniego mieszkania. Zobaczyła mnóstwo krwi i małe, zmasakrowane ciałko, leżące na podłodze.
Krew na siekierze
Policyjny patrol, wysłany natychmiast na ulicę Królewiecką, zastał makabryczny widok.
- Na podłodze leżała mała dziewczynka z rozpłataną głową i licznymi ranami ciętymi i rąbanymi na całym ciele - mówi Katarzyna Witkowska z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy. - Przed drzwiami mieszkania stała nietrzeźwa kobieta, a w środku siedział pijany mężczyzna, który wskazując na dziecko powiedział, że zabił diabła. Kobieta mówiła to samo, wmawiała jednak policjantom, że na podłodze leży manekin. Wskazała zakrwawioną siekierę, którą jej mąż rozprawił się z "diabłem".
Małżonkowie Grażyna i Bogumił Tarnowscy zostali natychmiast zatrzymani. 58-letni mężczyzna miał w organizmie blisko trzy promile alkoholu, jego 45-letnia żona niewiele mniej. Przez cały wczorajszy dzień trzeźwieli w areszcie. W tym samym czasie matka Ani znajdowała się pod opieką psychologa. Ojciec dziewczynki nie chciał skorzystać z tej formy pomocy.
Prawa rodzicielskie
Mieszkańcy starej kamienicy przy ulicy Królewieckiej 5, gdzie doszło do tragedii, nie mogli wczoraj zrozumieć, skąd u Tarnowskich wzięła się mała dziewczynka. - Tu w życiu dzieci nie było - przysięga jedna z sąsiadek.
Anię do jej katów przyprowadzili sami rodzice. Chcieli zapewnić córeczce opiekę, bo wczoraj rano mieli się stawić do dorywczej pracy. W czwartek koło godz. 20 zostawili dziecko u Tarnowskich. Nie po raz pierwszy. Już kiedyś poprosili znajomych o zajęcie się Anią i wszystko było w porządku.
Nie po raz pierwszy ofiarą brutalnego mordu jest dziecko. W ostatnich latach w regionie kujawsko-pomorskim było kilka takich spraw. W czerwcu 2003 roku mieszkająca w Skępem studentka UMK skarpetą udusiła nowo narodzonego synka. Została skazana na dwa lata więzienia. W styczniu 2004 r. Marek D. w swoim domu w Bodzanowie w powiecie radziejowskim zamordował żonę, Wandę i 12-letniego syna Kamila. Mężczyzna sam zawiadomił krewnych o zbrodni, przyznał też, że chciał zabić jeszcze dwoje młodszych dzieci, przebywających w tym czasie w domu, lecz "odeszła mu chęć...". Mężczyzna przebywa w szpitalu psychiatrycznym.
W sierpniu tego samego roku dwóch nastolatków w wieku 16 i 17 lat brutalnie zamordowało mieszkankę wsi Rumunki Podgłodowskie pod Lipnem i jej 6-letnią córkę Milenę. Obaj zostali skazani na kary po 25 lat więzienia.
- Rodzina Ani od dawna jest pod naszą opieką - mówi Anna Latecka, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - Mają ograniczone prawa rodzicielskie, dwoje starszych dzieci, mających 9 i 11 lat, przebywa w Domu Dziecka.
W ubiegłym roku, między 8 marca a 10 lipca, najmłodszą z rodzeństwa, Anię, umieszczono w placówce opiekuńczej przy ul. Sielskiej. Ojciec bardzo zabiegał wtedy o odzyskanie córki, nawet wyremontował mieszkanie. Sąd uległ jego prośbom i dziewczynka wróciła do domu.
Śmierć za śmierć
Również Tarnowscy korzystali ze świadczeń opieki społecznej. Ich problemem był alkohol, nie chcieli jednak poddać się leczeniu. - Pijaki takie... - oceniają ich pogardliwie lokatorzy tej i pobliskich kamienic. Nie mieści im się jednak w głowach, że mogli zrobić coś aż tak strasznego. - Kara może być tylko jedna - śmierć! - mówią kategorycznie.
- Może ta malutka płakała, może chciała do mamy...? - zastanawia się sąsiadka, ocierając łzy. No bo niby dlaczego ktoś chciałby zabić takie dziecko?
Masoni i klątwa
Ulica Królewiecka od dawna cieszy się złą sławą. Starzy mieszkańcy mówią o tajemniczych zabójstwach i zaginięciach z przeszłości, mających ponoć związek z lożą wolnomularską, istniejącą tu na przełomie XVIII i XIX wieku. Już w 1928 w książce "Z dziejów dawnego Włocławka" niestrudzony badacz historii miasta Zdzisław Arentowicz pisał: "... Ten i ów byłby w stanie przysiąc, że w okolicach kamienic na ulicy Królewieckiej koło północy pojawia się diabeł..."
PS. Nazwisko podejrzanych o zabójstwo zostało zmienione