Tama na Wiśle nie przysłuży się przyrodzie

- Organizacje ekologiczne sprzeciwiają się budowie stopnia wodnego w Nieszawie. Twierdzą, że straty w przyrodzie będą nieodwracalne. Jak tama zagraża Dolinie Dolnej Wisły?
- Gdyby powstała ona tylko dla poprawy bezpieczeństwa mieszkańców regionu, czyli zabezpieczenia tamy we Włocławku i gdyby została dobrze zaprojektowana, byłyby szanse, że przyroda nie ucierpi znacząco. Niestety, ważnym, o ile nie najważniejszym argumentem dla tej inwestycji jest produkcja energii, czyli zysk. Doświadczenia z Włocławka pokazały, że bierze on górę nad rozumem. To piętrzenie wody po to, żeby dało się ją spuścić z większą siłą sprawiło, że fundament zapory we Włocławku został groźnie podmyty.

- Jakich błędów w Nieszawie obawia się pan najbardziej?
- Źle zaprojektowanych przepławek dla ryb, które uniemożliwią im wyprawy na tarło. Przepławki we Włocławku zostały umieszczone dwa metry nad lustrem wody, dlatego populacja certy czy jesiotra dramatycznie się skurczyła. Problemy mogą mieć też ptaki z rodziny rybitw, które lęgną się na piaszczystych wsypach. Gdy one znikną, wyjściem będzie ulokowanie barek z piaskiem na Wiśle, gdzie ptaki mogą się urządzać, ale utrzymanie sztucznej wyspy kosztuje 9 tysięcy złotych rocznie. Jednak najboleśniejsze straty mogą ponieść lasy łęgowe, charakteryzujące się największą różnorodnością gatunków. To lasy nadrzeczne, podmokłe. W razie obniżania się poziomu wody, znacznie zmieni się ich struktura. Byłoby źle, zważywszy, że nad dolną Wisłą mamy ich niewiele. Najcenniejsze są w nadleśnictwie Dobrzejewice koło Chełmna, zamieszkują je nawet wilki.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Wiadomości ze Świecia