Te "paczki" nosi po całym globie. Torunianka i jej mąż blogują na medal

Kasia Kipigroch-Paczek z Torunia i Marcin Paczek z Dęblina od 9 miesięcy są małżeństwem, od 8 przemierzają najdalsze zakątki świata. Zaczęło się od Rosji, potem była Mongolia, Kambodża, Wietnam, Chiny. Teraz siedzą w Indonezji. Jak sami przyznają: myśl o podróży dookoła świata pojawiła się w ich głowach na długo zanim się poznali

- "Kiedy się spotkaliśmy, okazało się, że problemy tj. "z kim" i "boję się" już nas nie dotyczą. I tak od słowa do słowa, nieśmiałe myśli zaczęły się werbalizować, zmieniły się we wspólne marzenie, a po roku stały się planem" - piszą na blogu.

Tę parę łączy coś jeszcze - niczego się nie boją. Nocleg nie musi być wcale wygodny, droga prosta i wybrukowana, a prysznic ciepły. Wystarczy, żeby było co robić. A pomysłów na ciekawe spędzanie czasu im nie brakuje. Jeździli już konno na dzikich stepach w Mongolii, w Dali uczyli się przygotowywać syczuńskie potrawy, a w Malezji spotkali się oko w oko z plemieniem prosto z dżunglii.

Znacznie powiększyło się też grono znajomych Kasi i Marcina.

Piorunujące wrażenie zrobił na nich pewien staruszek. - Mieszka w Laosie i jest obecnie właścicielem hotelu - mówi Kasia. - Doznaliśmy prawdziwego szoku, kiedy zaczął do nas mówić perfekcyjną polszczyzną! Kiedy był jeszcze nastolatkiem, w sąsiednim Wietnamie rozgrywała się wojna, która wpływała również na Laos. Ludzie zaczęli uciekać, a on zaczął pisać podania o stypendia w Europie. Dostał odpowiedź z Polski i tak zaczął studiować Budowę Maszyn na Politechnice Warszawskiej. Tej samej uczelni, na której my studiowaliśmy! Mieszkał w Polsce 11 lat, miał nawet polską wielką miłość.

Równie duża niespodzianka czekała na nich w Azji. - Spodziewaliśmy się, że podróżować będziemy przez kraje ubogie i słabo rozwinięte i choć miejscami faktycznie tak jest, generalnie Azja to buchający potwór nowoczesności! - mówi małżeństwo.

Taka podróż to też często kulinarna rozpusta. Chociaż na talerzu lądowały czasem potrawy mrożące krew w żyłach.

- W Kambodży jedliśmy kilka ciekawych rzeczy z grilla, m. in. mięso krokodyla, węża i żabie udka - opowiadają młodzi podróżnicy. - Te ostatnie uważamy za najlepsze mięso, jakiego do tej pory próbowaliśmy, więc na pewno nie poprzestaniemy na jednym razie!

Kasia do zestawu smakołyków dorzuciła nogę tarantuli na postoju autobusowym - była chrupiąca i bez smaku. - Nie skusiliśmy się natomiast na baluta - czyli płód kurczęcia w skorupce, prawie rozwinięty i z piórkami. Takie rarytasy są tylko dla naprawdę twardych graczy! - twierdzą.

Nie zawsze jest jednak kolorowo. - Święta Bożego Narodzenia były najtrudniejszym czasem w trakcie naszej już 8-miesięcznej podróży. Mimo że byliśmy wtedy na Filipinach, czyli teoretycznie w kraju katolickim, kompletnie nie czuliśmy świątecznej atmosfery. Żałowaliśmy, że nie możemy być z rodziną, przy stole, zajadać się polskimi smakołykami i śpiewać kolędy.

Doskwierająca tęsknota to jedno, ale na podróżników czyhają też inne niebezpieczeństwa. Kasię i Marcina w Indonezji obsypały czerwone krostki. Okazało się, że podróżnicy zachorowali na różyczkę. Innym razem zmagali się z inwazją mrówek i nadpobudliwą małpą, która urządziła sobie z ich dachu trampolinę.

O przygodach "paczek" można poczytać na ich blogu: paczkiwpodrozy.pl, o którym Anna Mucha, aktorka zasiadająca w jury konkursu "Blog roku" napisała: "Rewelacja! Przypomnieliście mi o czymś niezwykle ważnym - że można, trzeba i warto". W tym roku Kasia i Marcin wykosili konkurencję. Ich blog o podróżowaniu okazał się najlepszy.

Czytaj także: Mniam, mniam! Toruń jest miastem smaków

Wiadomości z Torunia

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport