W podróży reporterskiej, tu i tam. Rozmowy z ludźmi wsi spoglądającymi w niebo, spotkanymi po drodze.
W Zasadach, na polach rodziny i znajomych, wakacje spędza Zbigniew Sosnowski, poseł na Sejm RP. Większość papierów zostawił w Warszawie, projekty ustaw zabrał do przeczytania,
zakasał rękawy
i poszedł tam, gdzie wszyscy silni ludzie o tej porze roku. - Fatalnie, niestety. Dwadzieścia, trzydzieści procent gorzej niż w zeszłym roku. A przecież tu, w gminie Świedziebnia, ziemie niezbyt dobre. Piąta, szósta klasa - poseł ruszył w pole.
W Suminie Jan Łapkiewicz skończył akurat z rzepakiem, u sąsiadów. Odstawił potężny kombajn, który dziś jest jedynym ważnym atutem na polu. - Pięć hektarów pszenicy jeszcze zostało, ale większość już za nami. Plony? Lepiej nie pytać - mówi Grażyna Łapkiewicz, żona gospodarza.
Kombajn zbożowy to niejako
prezent
dla pani Grażyny, pod choinkę w zeszłym roku. Z dopłat unijnych. W listopadzie już wiedzieli, że dostaną. W grudniu termin przyszedł nieoczekiwanie.
- Prawdziwie pod choinkę - mówi gospodyni.
Od drogi asfaltowej w kurzawkę, czyli na gruntowkę. Tam, po prawej stronie, pole Wojciecha Malinowskiego. Gospodarz na traktorze, przewraca ziemię. Im wcześniej tym lepiej. Podorywki to tak jak sprzątanie ze stołu, po gościach.
- Wszystko już zebrane. Wszystko? Tyle co nic - robi swoje, nakręca,
topnieje rżysko
do zorania. Ale lemiesze głęboko nie wchodzą, ziemia twarda, spękana.
W Kretkach Małych (gmina Osiek) z polem rozlicza się sam sołtys - Roman Chmielewski. Z widłami i wózkiem sprząta pozostałości na rżysku. Słoma się przyda, chociaż na ściółkę.
- Już po wszystkim. Posprzątam słomę i koniec. Pięćdziesiąt procent tego co w zeszłym roku. Niestety, taka jest u nas prawda - sołtys wyciera pot z czoła.
Są gminy w regionie, gdzie żniwa ruszały bardzo późno. W Grodzicznie, w tym roku zaczęli dwa tygodnie wcześniej, ale i tak najpóźniej. Skoro w tej niewielkiej gminie są aż trzy
strefy klimatyczne
wszystko zdarzyć się może.
Koszą już wszędzie, nawet w Zwiniarzu, ale prace są zaawansowane w 30 proc. Plony jak wszędzie - od 30 do 50 proc. strat. A w piaszczystej wsi Lorki jeszcze więcej. Najlepsze, stosunkowo, wyniki są w Mrocznie, Boleszynie, na Kowalikach.
Dożynki nie poprawią humoru. Nawet gdy będą zorganizowane perfekcyjnie a na stołach biesiadnych niczego nie zabraknie.