O radomskiej firmie Energetyczne Centrum pisaliśmy już kilka miesięcy temu. To nowy na polskim rynku operator oferujący „tańsze” dostawy prądu. O ile tańsze? O grosz na kilowacie. Jak zatem się dzieje, że klienci po podpisaniu umowy z tym operatorem płacą średnio dwukrotnie więcej?
- Dostałam od EC dwa zaległe rachunki, jeden na 360, a drugi na 330 zł - żali się mieszkanka Bydgoszczy. - Obiecywali, że prąd będzie tańszy. Przecież przedtem, gdy płaciłam za energię bezpośrednio Enei, rachunek za dwa miesiące wynosił 180 zł. O co tu chodzi?
Wczoraj wysłaliśmy zapytanie w tej sprawie do Energetycznego Centrum. Na razie bez odpowiedzi.
Firma istnieje od ubiegłego roku. Działa w całej Polski. Co istotne, ma ważną licencję Urzędu Regulacji Energetyki na obrót energią elektryczną.
Na arkuszach z umowami, które akwizytorzy przedstawiają potencjalnym klientom, przedsiębiorstwo chwali się, że w Polsce ma już 20 tys. odbiorców. „Zapewniamy bezpieczeństwo energetyczne w postaci najwyższego poziomu obsługi i najniższej ceny” - w ten sposób EC zachęca do podpisania umowy na dostawę prądu.
„EC” przygląda się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Zastrzeżenia pracowników UOKiK dotyczą między innymi skarg klientów, który nie otrzymują od operatora formularza odstąpienia od umowy z nim. Inne wątpliwości budzi wysyłanie do odbiorców płatnych monitów. Taki SMS przypominający o zaległym rachunku kosztuje klienta 30 zł.
- Postępowanie w sprawie Energetycznego Centrum trwa - potwierdza Artur Kosin, z biura rzecznika UOKiK. - Za wcześnie jeszcze na wnioski z kontroli.
Jak ustaliliśmy w UOKiK, jeśli EC złamało prawo, może zapłacić karę w wysokości 10 proc. swojego rocznego przychodu.
