Wyniki układają się tak, że zawodnicy Zawiszy już dawno mogli być na miejscu dającym awans, gdyby tylko chcieli lub umieli skorzystać z szansy, jaką przed nimi otworzył los. Jednak mimo remisów, zawiszanie ciągle są w grze, ale niestety nie niwelują 4-punktowej straty do Górnika Polkowice. W najbliższej kolejce polkowiczanie jadą na trudny mecz do Rakowa Częstochowa, który jest niepokonany od dziesięciu spotkań. To jedna z niewielu szans, by górnicy stracili tam punkty.
To muszą wykorzystać bydgoszczanie. Jednak dokładnie zdaje sobie sprawę, że piszę bardziej w kategoriach chciejstwa, niż realnych podstaw, które dali piłkarze w dotychczasowych meczach. Chociaż przykład Lecha Poznań, który na cztery kolejki przed końcem ekstraklasy miał 4 punkty straty do Wisły Kraków i zdołał to odrobić i wywalczyć "majstra'', pokazuje, że wszystko jest możliwe. Trzeba walczyć i wierzyć do końca.
Jednak z kim Zawisza ma wygrać, jak nie z Jarotą, która wiosną spisuje się słabo. Nie potrafi wygrać od pięciu spotkań, notując cztery porażki i jeden remis. W środę z kwitkiem odprawiła ją Olimpia Grudziądz.
Teraz czas na Zawiszę.
- Mogę zapewnić, że przeciwko nam Jarota zagra całkiem inaczej niż w Grudziądzu - twierdzi trener Mariusz Kuras. - Zawsze jest tak, że do meczu z Zawiszą wszyscy podchodzą dodatkowo zmotywowani, dlatego jest nam trudniej. Jednak nie będzie to dla nas przeszkodą i tradycyjnie zagramy o pełną pulę. Zresztą nie mamy innego wyjścia - zapewnia szkoleniowiec "niebiesko-czarnych''.
W niedzielę nie będzie mógł zagrać Marcin Sobczak, który musi pauzować za żółte kartki. Nie wiadomo co z Rafałem Piętką, który w meczu z Bałtykiem doznał urazu łydki. Badania nic nie wykazały, ale zawodnik odczuwa ból. Być może do niedzieli pomocnik Zawiszy się wykuruje. Wiele wskazuje, że w większym wymiarze czasowym niż do tej pory na boisku pojawi się Jacek Kosmalski, który czuje się już coraz lepiej.
Początek niedzielnego spotkania o 19.30.