- Ile kobiet wykonało w tym roku badania prenatalne, dostępne w ramach programu profilaktycznego?
- Ponad 1600 pań. W naszym szpitalu robimy ich najwięcej.
- Są jakieś problemy z ich finansowaniem?
- Na szczęście nie. Sądzę, że do końca roku wystarczy nam pieniędzy. Coraz więcej ciężarnych decyduje się na tego typu badania. Najpopularniejsze, robione w pierwszym trymestrze ciąży, to USG i badanie krwi ciężarnej.
- Nie są inwazyjne, więc nie ma mowy o zagrożeniu dla płodu.
- Oczywiście. Z badania krwi otrzymujemy informacje o występujących aberracjach chromosomowych. U około jednej piątej ciężarnych potwierdza ono zagrożenie wystąpienia u płodu ciężkiej choroby.
Przeczytaj również: W samo południe. Antyaborcyjna walka trwa!
- Program ma jedną wadę - mogą z niego korzystać panie po 35. roku życia. Co z młodszymi pacjentkami?
- Nie robimy żadnych trudności. Nie wyobrażam sobie, byśmy mogli odmówić kobiecie tylko dlatego, że ma 32 lata! Jeśli występują inne nieprawidłowości, które mogą mieć wpływ na to, czy urodzi ona dziecko zdrowe czy nie, to wiek nie ma dla nas znaczenia. Statystyki dowodzą, że wady genetyczne u płodu stwierdzane są u młodszych pań.
- Jak kobiety reagują na wiadomość o nieuleczalnej chorobie lub ciężkich wadach nienarodzonego dziecka?
- Część chce usunąć ciążę. Są jednak pacjentki, które nie decydują się na aborcję, mimo że płód nie przeżyje, bo np. nie ma nerek. Jednak w każdym przypadku to kobieta lub rodzice podejmują decyzję, a lekarz tylko słucha.
- W Sejmie jest projekt zmian w tzw. ustawie aborcyjnej. Ma wprowadzić zakaz usuwania ciąży, gdy badania potwierdzą wady u płodu.
- Ten zapis musi pozostać. Nie rozumiem, dlaczego ktoś chce znowu majstrować przy ustawie. Obowiązuje już 20 lat i jest aktem naprawdę wyważonym.