- Przez tych osiem lat, w największych telewizjach w Polsce, ukazywały się różne programy publicystyczne. Pojawiały się i znikały. Dziś mało kto jest w stanie przypomnieć sobie nazwy tych programów i ich autorów. "Tomasz Lis na żywo" trwał. Spośród programów autorskich, tzn. takich, których kotwicą jest jedna, zawsze ta sama osoba, większą oglądalność miał tylko jeden program, "Sprawa dla reportera", mojej koleżanki Elżbiety Jaworowicz, której w tym momencie, z sympatią i szacunkiem, nisko się kłaniam. Stawiam jednocześnie dolary przeciw orzechom, że w przyszłości żaden publicystyczny program poświęcony polityce, nie będzie miał takiej oglądalności jak mój. Zakłady już przyjmuję - napisał.
Na swoim blogu Lis ustosunkował się do zarzutów o nieobiektywności i zapraszaniu do studia tylko swoich zwolenników. "Bzdura. Przez prawie osiem lat, gdy tylko częścią programu była debata, zawsze zapraszałem przedstawicieli PIS-u. I zawsze, bez wahań, z zaproszeń korzystali. Przestali korzystać pond 3 lata temu, ale całkowicie bez związku z programem. Była to reakcja na tekst o ojcu Jarosława Kaczyńskiego, Rajmundzie, który ukazał się w "Newsweeku". Według moich źródeł w PIS (mam takie) powodem bojkotu było jedno zdanie, które ukazało się w tekście. Przytoczono tam słowa Pana Rajmunda Kaczyńskiego (potwierdzane przez świadków) - niech Bóg ocali Polskę przed moimi synkami narwańcami. Cóż, pan Rajmund najwyraźniej miał rację."
"Już nigdy nie będę w telewizji rozmawiał z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Ostatni raz dostąpiłem tego zaszczytu w październiku 2011 roku, 13 dni przed poprzednimi wyborami. Mój cel był prosty - zmusić prezesa Kaczyńskiego do odkrycia się. Udało się. Całkowicie. Kaczyński był arogancki, butny, w swych wypowiedziach wybitnie bezczelny. Zgodnie z przewidywaniami prawicowi dziennikarze orzekli po wywiadzie, że Kaczyński mnie zmiażdżył. Dopiero po wyborach zaczęli pisać, że "pójście do Lisa było koszmarnym błędem - w tym momencie PIS przegrało wybory". Nie ukrywam, odsunięcie o kilka lat PIS-owskich rządów w Polsce, jeśli rzeczywiście w tym pomogłem, uznawałbym za jeden ze swych największych zawodowych sukcesów."
"Program "Tomasz Lis na żywo" przechodzi do historii. Ale ja nie zniknę. Za chwilę, o tej samej godzinie, także w poniedziałek, pojawię się gdzie indziej. Zdążę Państwa poinformować gdzie. Za chwilę, jak słyszę, szefem TVP, rozumiem, że w ramach jej odpolityczniania, zostanie Pan Jacek Kurski. "
Senacka komisja w nocy zakończyła prace nad ustawą medialną. Senat/x-news
Polecamy w pomorska.pl:
Komornik zabrał alimenty na czworo dzieci. Zostawił im 68 groszy na miesiąc