Tomek Majchrzak pochodzi z Kruszwicy i tam rozpoczął treningi wioślarskie. - Pod koniec szóstej klasy byłem na zawodach lekkoatletycznych. Do mojego kolegi podszedł trener wioślarzy i spytał, czy nie chciałby on wpaść na trening.
Podłączyłem się do tej rozmowy, przypominając sobie, jak pływałem na rybackiej łódce, potem zjawiłem się na treningu - opowiada.
Inni też zaczynali, ale trudności ich zniechęcały, on wytrwale ćwiczył dalej, bo uważa, że trzeba być konsekwentnym.
- Jeżeli chcesz trenować, to musisz się dobrze uczyć - powiedziała mu na samym początku mama. gdy uczył się w najlepszym liceum w Inowrocławiu, w tzw. Kasprze, po lekcjach czym prędzej biegł na trening. Ale wtedy było już trochę ciężej.
- W trzeciej klasie czasowo zrezygnowałem z wioślarstwa, żeby przygotować się do matury. W Toruniu na studiach wróciłem do niego, bo nie mogę żyć bez sportu. On jest dla mnie jak narkotyk - opowiada.
Tomek studiuje na II roku politologii i trenuje w klubie AZS UMK Energa. Na pierwszym roku nie miał problemów z wygospodarowaniem czasu na ćwiczenia, ale potem przeszedł na zawodowstwo, co wiąże się też z udziałem w zgrupowaniach.
- Prawie cały drugi semestr spędziłem na nich, najpierw na młodzieżowych, potem kadry narodowej. Na szczęście moi wykładowcy są wyrozumiali, pozwalali zaliczać mi zajęcia w indywidualnym trybie. Powoli wychodzę na prostą - mówi.
Mówi też, że jego zawodowstwo jest bardziej w cudzysłowie, bo na sporcie nie zarabia pieniędzy. Wioślarstwo to jego hobby, nie patrzy na nie przez pryzmat wykonywanej pracy. Trenuje od dwóch do czterech godzin dziennie - wiosłuje, biega, ćwiczy na siłowni.
Ta praca przynosi jednak efekty. Tomek ma już pięć złotych medali zdobytych w osadach jako junior, ale to ten szósty, wywalczony z trójką kolegów w niedzielę, ma najwyższą rangę. Tomek jest mistrzem Polski w czwórce podwójnej wagi lekkiej.
Jego marzenie to... -Nie powiem igrzyska olimpijskie. Myślę, że realny jest złoty medal na mistrzostwach świata - odpowiada. Gdy ma wolną chwilę wpada do Radia Gra, bo w przyszłości chciałby zająć się dziennikarstwem, niekoniecznie sportowym. - Ze sportu nigdy nie zrezygnuje, ale wiem, że z tego chleba nie będzie, warto więc mieć jakieś doświadczenie. Tutaj poznaję warsztat dziennikarski - wyjaśnia. - Życie jest zbyt krótkie, aby robić tylko to, co przynosi zysk, trzeba robić także to, co się lubi. A ja lubię bawić się słowem.