Do walki o samodzielność toruńskich placówek - szpitala zakaźnego, psychiatrycznego i pogotowia dołączył Jerzy Wenderlich, wicemarszałek Sejmu. Wczoraj zwołał konferencję prasową, kilka dni temu wysłał listy do minister zdrowia, marszałka Sejmu i marszałka województwa kujawsko-pomorskiego z prośbą o reakcję.
Chodzi o włączenie trzech jednostek służby zdrowia do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Wieść o tym wywołała burzę w środowisku medycznym, które przekonuje, że nikt nie pytał pracowników o zdanie, a łączenie szpitali to chybiony pomysł, bo nikt nie przedstawił konkretnego celu i planów związanych z takim posunięciem. Pracownicy i dyrektorzy szpitali protestowali w tej sprawie na forum sejmiku i przed szpitalem psychiatrycznym w Toruniu. Postanowili także zainteresować sprawą polityków. Bo choć uchwała trafiła już do pierwszych konsultacji, to tak właściwie nie ma czego konsultować.
Wenderlich jest przekonany, że sposób działania Piotra Całbeckiego w sprawie szpitali jest niewłaściwy. - Trzeba pamiętać, że uchwała to znaczący akt prawny - mówi wicemarszałek. - Powinny go poprzedzić konsultacje z różnymi środowiskami. Nie powinno być tak, że najpierw pojawia się dokument, a dopiero potem o nim rozmawiamy. Nie ma planów, opracowań, ale przede wszystkim rozmów. Trzeba z ludźmi rozmawiać - dodaje.
Uchwała, którą sejmik przyjął pod koniec czerwca ma być teraz przedmiotem weryfikacji urzędu wojewódzkiego. W tej sprawie radni sejmiku SLD wystąpili do wojewody Ewy Mes, by sprawdziła, czy dokument przyjęto zgodnie z prawem. SLD zarzuca marszałkowi w tym przypadku niedopełnienie obowiązków.- Zarząd przyjął uchwałę 16 czerwca, ale radni nie otrzymali dokumentów na 7 dni przed sesją tak, jak stanowi statut województwa - uważa Stanisław Pawlak, przewodniczący klubu SLD. - Marszałek nie wziął też pod uwagę negatywnej opinii wicewojewody, który wyraził stanowisko w tej sprawie jeszcze przed przyjęciem uchwały.
Kilka dni temu sojusz wystąpił też do prokuratury okręgowej w Toruniu o zbadanie wątków, które pojawiły w liście od anonimowego człowieka, który w piśmie wskazywał szereg nieprawidłowości w funkcjonujących jednostkach nadzorowanych przez marszałka. Radni przekonują, że sami nie mają narzędzi, by weryfikować podobne podejrzenia.
Czytaj e-wydanie »