Sytuacja Torpo jest znana od kilku miesięcy. Zakład jest w likwidacji, bo jego długi są na tyle duże, że nie dało się utrzymać płynności finansowej spółki. Była jeszcze nadzieja na to, że zakład i pracowników przejmie nowy nabywca nieruchomości Torpo.
Likwidatorce majątku nie udało się jednak zbyć budynków przy ul. Żwirki i Wigury. Śmierć Krzysztofa Miękiny, byłego prezesa firmy i większościowego udziałowca jeszcze bardziej skomplikowała sytuację. W ostatnim tygodniu nie odbył się czwarty z kolei przetarg.
Czytaj też: Toruń: Ważą się losy pracowników Torpo
Tymczasem ok. 200 osób zostało bez pracy. Na razie nie wiadomo, czy znajdzie się dla nich zajęcie w innych firmach. Toruński urząd pracy przekonuje, że byli pracownicy mogą starać się o zasiłki dla bezrobotnych. Na razie zakład wypłacał wszystkie zobowiązania wobec pracowników. Nie ma też obaw, że zwolnieni zostaną bez innych należnych świadczeń.
Na razie nie wiadomo też, kto zajmie się dalszym likwidowaniem zakładu. Z zadania tego zrezygnowała likwidatorka i złożyła wniosek o powołanie kuratora sądowego nad Torpo. Decyzja w tej sprawie zapadnie za kilka dni.
Czytaj też: Szwaczki z toruńskiego Torpo nie chcą hotelu, chcą szyć garnitury
