- Od kilku już lat na głównym cmentarzu komunalnym Torunia przy ul Grudziądzkiej buszują tabuny królików - mówi pani Bronisława (nazwisko do wiadomości red.). - Ryją nory, podgryzają nasadzenia, obsypują bobkami pomniki i grobowce. To jest straszne i obrzydliwe, narusza spokój wieczny zmarłych. Podkopane pomniki obsuwają się, przewracają, posadzone i podgryzione rośliny giną. Płacimy za miejsce na cmentarzu, a nie w zoo.
Zimy nie sprzyjały zwierzętom
Myśliwi przyznają: króliczy problem istnieje od lat. Jednak z roku na rok jest coraz lepiej. - Jeszcze trzy lata temu szacowaliśmy populację królików na cmentarzu na jakieś dwa tysiące sztuk - przyznaje Grzegorz Karpik, przewodniczący komisji hodowlanej okręgowej rady łowieckiej w Toruniu i łowczy koła łowieckiego "Ostoja". - W tym roku oszacowałbym ją na najwyżej 500 sztuk.
To, że królików jest coraz mniej, widać też po corocznych odłowach. Trzy lata temu myśliwi złowili ponad 500 zwierząt, w 2009 roku - ok. 340, a w grudniu 2010 - tylko 170 sztuk. Ale nie tylko regularne odłowy mają wpływ na liczebność zwierząt. - Mokre lato w ubiegłym roku nie sprzyjało rozwojowi królika - przyznaje Grzegorz Karpik. - Zwierzętom nie pomogły też ostatnie dwie zimy: gruba pokrywa śnieżna i brak dostępu do żeru zredukowały pogłowie.
Cmentarz bez królika? Niemożliwe
Odłowy królików, które prowadzą myśliwi z Polskiego Związku Łowieckiego z Torunia, są częścią programu odbudowy populacji drobnej zwierzyny w województwie. Złapane na cmentarzu króliki trafiają na podmiejskie łąki.
Dlatego polowania na cmentarne króliki będą się odbywać jeszcze przez najbliższe cztery lata. Ale myśliwi nie mają wątpliwości: to nie wystarczy, żeby całkowicie pozbyć się zwierząt z nekropolii.
- Poprzez odłowy nie zredukujemy liczby królików do zera - przyznaje łowczy. - Nie da się tego zrobić na tak rozległym terenie.
Teraz zwierzęta mają okres ochronny. Aż do listopada o wyłapywaniu zwierząt nie ma mowy. Chyba, że prezydent miasta wystąpiłby z prośbą do ministra środowiska. Ten mógłby wydać zgodę na odłowy.
Jednak taka decyzja wzbudzałaby kontrowersje nawet wśród myśliwych, bo okres ochronny to czas, kiedy zwierzęta się rozmnażają.
- To czas, kiedy w norkach są małe, nowo narodzone króliki - wyjaśnia Grzegorz Karpik. - Co wtedy zrobić: odłowić ich matkę? To byłoby barbarzyństwo. Ewentualnie można by odławiać zwierzęta selektywnie, wyłapując tylko samce. Ale najlepszym rozwiązaniem wydaje mi się wzmożenie odłowów w okresie, kiedy są one zgodne z prawem.
Czytaj e-wydanie »