Seria pożarów na Rubinkowie w Toruniu
W lutym spłonęły trzy auta przed jednym z bloków przy ulicy Prejsa na pobliskiej Skarpie, potocznie zwanej Rubinkowem III. W marcu w ogniu stanęły cztery samochody osobowe przy Buszczyńskich. W czerwcu spłonęła skoda na Łyskowskiego. 30 sierpnia strażacy zmagali się z pożarem wiaty śmietnikowej w pobliżu kościoła przy Niesiołowskiego. Członkowie facebookowej grupy "Rubinkowskie ploty i ploteczki" co chwilę wrzucają zdjęcia kolejnych miejsc.

- Po raz kolejny wraca temat "piromana z Rubinkowa" - napisał pan Damian w jednym z postów. - Płoną w zasadzie te same miejsca, co gorsza, dochodzą kolejne. Ludzie tracą auta, interwencje służb oczywiście opłacamy my wszyscy swoimi podatkami. Sytuacje te mają miejsce już kilka lat, jednak nie słychać, ani nie widać by policja i jej "działania" przynosiły jakiekolwiek efekty.
Osiedle monitorowane? W takim razie po co jest ten monitoring skoro wielokrotnie jest on bezużyteczny, No może poza sytuacjami, gdy ktoś otworzy sobie piwko na ławeczce czy na spacerku z psem. Wtedy natychmiast pojawiają się smutni panowie. Osób poszkodowanych przybywa, a sprawcy bądź sprawców brak.
Strach na Rubinkowie. Czy to podpalacz?
Niespokojnie było też w ostatnich dniach. W nocy z 3 na 4 września paliły się trzy auta przy Jamontta. Teraz doszedł kolejny incydent na Łyskowskiego. Spłonął śmietnik i jeden samochód, nadpalone zostały dwa auta. Zobacz zdjęcia:
Mieszkańcy mówią o narastającej psychozie i domagają się energiczniejszych działań policji.
- Parkuję po południu lub wieczorem samochód starając się wybrać jak najbardziej osłonięte miejsce, z dala od śmietnika - mówi nam pan Marek, mieszkaniec Rubinkowa. - Kłopot w tym, że rzadko można takie znaleźć. A rano wychodzę z klatki z duszą na ramieniu, czy moje auto zastanę w nienaruszonym stanie. Zacząłem nawet szukać jakiegoś garażu na wynajem, nawet blaszaka, ale u nas, na Rubinkowie, to beznadziejna sprawa. Być może zdecyduję się na strzeżony parking, ale mam do niego trochę daleko. Dziwi mnie, że mamy tyle wokół tabliczek "obiekt monitorowany", a nie można ustalić od tylu miesięcy, kto stoi za sprawą podpaleń. Bo za dużo ich jest, aby mówić o przypadku.
Oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji Sebastian Pypczyński twierdzi, że za wcześnie mówić o szczegółach postępowania.
- Potwierdzam, że policjanci zabezpieczyli ślady i zgromadzili dowody ze zdarzenia, które miało miejsce około 1 w nocy z poniedziałku na wtorek przy ulicy Łyskowskiego - usłyszeliśmy. - Podobnie zresztą jak w przypadku pożaru, który miał miejsce krótko wcześniej. Nie mogę jednak podać szczegółów. Przestępcy też czytają prasę i portale internetowe i nie byłoby wskazane, gdybym zdradził naszą taktykę. Myślę, że w ciągu najbliższych dni będziemy mieli oficjalne potwierdzenie, czy były to podpalenia, czy też nie. Zapewniam, że sprawdzamy każdy dowód, który mógłby nam pomóc w wyjaśnieniu sprawy.
Nie wiadomo więc, czy możemy mówić o grupie piromanów, czy jednej osobie. Albo o przypadku, przy czym ten ostatni jest najmniej prawdopodobny.
Poznaj ciekawe grupy lokalne na Facebooku:
