Przechadzając się toruńską Starówką na każdym niemal kroku znajdziemy reklamy zachęcające do kupna okien, zaciągnięcia atrakcyjnej pożyczki, albo odwiedzenia konkretnego sklepu. Ba-nery reklamowe, zwane pogardliwie "szmatami", są zmorą Torunia od wielu lat. Wiszą gdzie popadnie. Problemem są także źle dobrane szyldy. A przecież szyldy, neony i banery mają wpływ na estetykę miasta. I właśnie dlatego powinny współgrać z jego charakterem. Jak jest w Toruniu?
Na toruńskiej Starówce trudno znaleźć reklamę, która wpasowywałaby się w gotycki klimat naszego miasta.
Wygląd reklam, które wiszą na zabytkowych kamienicach, powinien być uzgadniany z miejskim konserwatorem zabytków. Powinien, ale nie jest. Dlatego co roku MZD przeprowadza kontrolę tzw. "zawieszenia". I co roku znajduje na Starówce reklamy, które są tu nielegalnie.
- W tym roku taką kontrolę przeprowadzimy na przełomie marca i kwietnia - tłumaczy Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik MZD. - W zeszłym roku na Starówce naliczyliśmy 303 reklamy, z czego 80 było powieszonych nielegalnie.
Nielegalny reklamodawca musi zgłosić się do miejskiego konserwatora zabytków i zapłacić za swe ogłoszenie. Jeśli tego nie zrobi, miasto usunie jego reklamę.
- Co ciekawe, w 2006 roku na Starówce było aż 600 reklam (czyli dwa razy więcej niż teraz), z czego 350 było tu nielegalnie - mówi Agnieszka Kobus-Pęńsko. - Przeprowadzane kontrole sprawiają, że sytuacja w Toruniu się poprawia.
Co nie zmiana faktu, że ciągle nie jest tu dobrze. Niektóre z reklam łamią ustawę o języku polskim, zgodnie z którą wszy-stkie publiczne napisy powinny być tak opracowane, aby nie zawierały naleciałości obcojęzycznych. Co z tego, skoro takich banerów jest najwięcej?
- Trudno nam walczyć z sieciami, dla których logo czy też obcojęzyczna nazwa jest chwytem marketingowym - mówi Lech Narębski, miejski konserwator zabytków. - Staramy się wygląd i wielkość reklamy ustalać z właścicielami sklepów. Dzięki temu szyld sklepu Vero Moda jest o połowę mniejszy, ale z kolei neon sklepu Deichmann to nasza porażka.
Porażką są też głupie, wręcz nielogiczne reklamy. Przykład? Jeśli w komisie samochodowym kupuje się samochód, to co kupuje się w komisie dziecięcym? Na tablicy, która wisi na budynku przy ul. Małe Garbary, czytamy: "Komis dziecięcy. Nowe i używane". Natomiast idąc z Rynku Nowomiejskiego w kierunku Szerokiej, na jednej z kamienic widzimy reklamę zakładu fryzjerskiego. Składa się z trzech banerów - pierwszy jest skierowany do pań, więc ilustruje go ufryzowana głowa kobiety. Drugi do studentek - również ten baner jest ozdobiony pięknie uczesaną damską głową. Ale dlaczego na banerze skierowanym do panów reklamodawca też umieścił głowę kobiety? Tego nie wiemy.
- Myślę, że chodzi o pomysł, o niekonwencjonalne podejście do sprawy - komentuje oba przykłady Lech Narębski.
Naszym zdaniem to zwykłe niechlujstwo.
Jaki jest skutek marketingowy szyldu, który wisi wśród 20 innych, podobnych do niego szyldów? I jeszcze jedno. Skoro reklamy mają pasować do kamienic na Starówce, to może też powinny być stare i odrapane.
