Nielegalne reklamy wyborcze znów łączą polską scenę polityczną. Wolontariusze bądź firmy zaangażowane przez komitety nie zwracają uwagi, że wieszając podobizny kandydatów gdzie popadnie, nie tylko zaśmiecają przestrzeń, ale również stawiają w kłopotliwym położeniu samych zainteresowanych. To przecież wstyd, gdy okazuje się, że podobizna człowieka, który w Sejmie lub Senacie ma zamiar stanowić prawo, wisi bezprawnie.
Pisalliśmy też: Zniszczone banery wyborcze Pawła Olszewskiego. Poseł zawiadamia policję [zdjęcia]
Zasady eksponowania reklam w pasie drogowym ustalił i zebrał w specjalnym rozporządzeniu dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg. Poza tym trzeba pamiętać, że na starówce i Bydgoskim Przedmieściu, których obszar jest wpisany do rejestru zabytków, nie wolno wieszać reklam bez zgody miejskiego konserwatora zabytków. Jak dotąd do jego biura wpłynął tylko jeden wniosek dotyczący dwóch reklam.
Tymczasem politycy szturmują mury i słupy. W weekend, na fasadach kamienic przy ul. Szerokiej i Królowej Jadwigi zawisły dwa wielkie banery Anny Sobeckiej (PiS). Pani poseł wyjaśniła, że nie ma z tym nic wspólnego, ponieważ plakaty i banery wiesza agencja reklamowa. Tak samo jest w przypadku Przemysława Termińskiego (KO), którego reklamy zawisły bez zgody konserwatora przy ul. Mickiewicza.
- Banery wiesza w naszym imieniu agencja reklamowa - tłumaczy Paweł Gulewski, szef sztabu wyborczego senatora. - Nie wiedzieliśmy o tym, że zostały powieszone bez zgody konserwatora, ale niezwłocznie zadbamy o to, aby wszelkim formalnościom stało się zadość.
Sprawdź też: Ktoś zniszczył plakaty wyborcze Pauliny Wenderlich, kandydatki Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu
Starówka i Bydgoskie Przedmieście pełne są reklam wyborczych i chociaż każdy baner na terenie objętym wpisem obszarowym powinien zdobyć akceptację miejskiego konserwatora, do jego biura jak dotąd wpłynął tylko jeden wniosek. Dotyczy on dwóch reklam Jana Krzysztofa Ardanowskiego powieszonych przy Łuku Cezara.
Kilka miesięcy temu, podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, w tym miejscu o głosy zabiegała jedna z kandydatek. Robiła to nielegalnie, konserwator zażądał więc natychmiastowego usunięcia reklamy i tak się stało. Najwyraźniej poskutkowało, bo tym razem wszystko odbyło się lege artis. Konserwator się zgodził pod warunkiem jednak, że wieszający zagwarantują, iż nie uszkodzą elewacji kamienic.
Reklam wyborczych nie wolno umieszczać na znakach drogowych i w ich tle, na słupach sygnalizacji świetlnej, na kratownicach i bramownicach, na barierach i płotkach ochronnych, a także na obiektach inżynieryjnych związanych z zarządzaniem drogami: mostach, estakadach, ale również przystankach autobusowych, czy szafach oświetlenia drogowego.
Jak to wygląda w praktyce, prawie każdy widzi.
- Miejski Zarząd Dróg prowadzi na bieżąco kontrole plakatów wyborczych. Do tej pory wszczęto kilka postępowań administracyjnych w sprawie samowolnego umieszczenia plakatów w pasie drogowym - mówi Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzeczniczka toruńskich drogowców. - W przypadku niewłaściwego wykorzystania zezwolenia współpracujemy ze Strażą Miejską, przekazując jej informację o umieszczeniu reklamy w miejscu, które zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego. Zgodnie z kompetencjami wynikającymi z Kodeksu Wyborczego Straż Miejska może je usunąć.
Dodajmy, że na koszt komitetu wyborczego.
