Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Sezon w Teatrze Horzycy będzie arcypolski!

Rozmawiała (MJ)
Iwona Kempa
Iwona Kempa Fot. Wojtek Szabelski
Rozmowa z Iwoną Kempą, dyrektor artystyczną Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu

- Patrząc na plany repertuarowe Teatru Horzycy na najbliższy sezon, trzeba przyznać, że odwagi Pani nie brakuje. Tylko polskie teksty, a do tego klasyka - to chyba dość ryzykowne założenie?
- Zastanawiam się, dlaczego wystawianie klasyki polskiej miałoby być ryzykowne? Obawia się Pani, że nikogo to nie zainteresuje, że klasyczne polskie teksty są kompletnie niestrawne i nie da się ich zrealizować w teatrze, że nie możemy się w nich już przejrzeć ani nimi wzruszyć, bawić, przejąć, że utraciliśmy całkowicie kontakt z naszą literacką tradycją, przeszłością, że już jej nie zrozumiemy?
Być może ryzyko polega na tym, że współczesny teatr musi znaleźć odpowiedni język, klucz, żeby dawne teksty mogły w nim ponownie ożyć i w związku z tym kompletnie nie wiadomo, czego się spodziewać, jakiego spektaklu oczekiwać. Pomysł na polski sezon związany jest oczywiście z obchodami 90-lecia polskiego teatru w Toruniu. Pomyślałam, że to świetna okazja, żeby przez cały sezon przyglądać się nam - Polakom przez pryzmat naszej tradycji literackiej I teatralnej i spróbować odpowiedzieć między innymi na te pytania, które sama sobie zadaję. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie. Tym bardziej że z klasycznymi tekstami zmierzą się często bardzo młodzi reżyserzy.

- Na początek Witkacy, którego dawno nie było na toruńskiej scenie. Sądzi Pani, że publiczność dobrze go przyjmie?
- Nie wiem, nie jestem w stanie przewidzieć ani reakcji publiczności, ani ostatecznego kształtu spektaklu. Moim zdaniem nie ma już publiczności, są poszczególni widzowie - różni, żyjący często w kompletnie różnych światach i mający skrajnie różne gusty, przekonania i oczekiwania. Wiem, że reżyser spektaklu Grzegorz Wiśniewski pracując z każdym tekstem potrafi dogrzebać się w nim tego, co jak najbardziej uniwersalne, gorące, nieobojętne. Świetnie adaptuje dawne teksty i odczytuje z nich to, co dla nas dziś jest istotne. Jeśli powstanie ważny, intrygujący spektakl, to mam nadzieję, że większość widzów to doceni. W tych spotkaniach dawnych tekstów z reżyserami będzie ważny w równym stopniu i autor i reżyser. Wybraliśmy Witkacego na początek uroczystych obchodów jubileuszu nie przez przypadek. To właśnie w Toruniu odbyły się polskie prapremiery dwóch jego sztuk.

- W sezonie 2010/2011 na naszej scenie pojawi się jeszcze Zapolska, Fredro. Będzie nam do śmiechu?
- To się okaże. Być może poczucie humoru hrabiego jest już kompletnie martwe. Nie wiem, czy będziemy się śmiać razem z hrabią czy może raczej z niego, a może w jego postaciach, pomimo ogromnych zmian w naszej mentalności i obyczajowości, zaklęte są wieczne typy ludzkie, z których można się śmiać i dziś. Kasia Raduszyńska - młoda reżyserka, która przygotuje spektakl składający się z fragmentów kilku sztuk Fredry pod wspólnym tytułem "Nowy Don Kichot", kocha hrabiego, mówi o jego tekstach z wielką pasją, uwielbia jego wiersz, a jednocześnie pyta mnie, który z aktorów umie grać na basie. Myślę, że może nas zaskoczyć i jej młodzieńcza wyobraźnia i stary hrabia.
Zapolska to zupełnie inna sprawa. Jej śmiech jest gorzki, okrutny. Myślę, że aktualność Zapolskiej nie polega na poczuciu humoru. To smutne obrazy międzyludzkich układów, relacji i chorego świata pełnego głupoty, fałszu, zakłamania. "Ich czworo" wyreżyseruje Karina Piwowarska - młoda reżyserka, dziewczyna o niezwykłej wrażliwości, którą z epoką Młodej Polski łączą osobiste, głębokie więzi I fascynacje.

- No i najbardziej - przynajmniej dla mnie - zaskakujący i odważny zamiar: "Dziady" w interpretacji młodego reżysera Jacka Jabrzyka.
- Tak, to jest niezwykły wybór. Co więcej jest to marzenie samego reżysera, z którego zwierzył się podczas pierwszego naszego spotkania. Młodzi reżyserzy, kiedy przychodzą do mnie i mówią mi o swoich marzeniach, zazwyczaj proponują teksty współczesne, własne adaptacje, często scenariusze filmowe. A tu zjawia się ktoś, kto czyta "Dziady" i mówi, że to dla niego bardzo ważne. Początkowo nie dowierzałam, ale potem w trakcie kolejnych rozmów Jacek przekonał mnie, że warto zaryzykować. Nie będą to całe "Dziady" - ma być to wybór tematów, wątków, rozpisany na głosy kilku mężczyzn, zagrany na małej scenie.

- Ten sezon będzie należał głównie do młodych reżyserów czytających na nowo klasykę. Trudno było ich znaleźć?
- W sumie będzie trzech młodych, ale przecież nie debiutantów - każdy z nich ma już za sobą parę ważnych dokonań i trzech znacznie bardziej doświadczonych i uznanych. Myślę, że to niezła proporcja. Specjalnie nie szukam młodych reżyserów, to oni szukają pracy, spotykam się prawie ze wszystkimi, którzy chcą pracować w naszym teatrze. Zresztą takich reżyserów, którzy bardzo chcą pracować w "Horzycy", jest coraz więcej i to z różnych pokoleń. Mam więc w kim wybierać. Przyglądam się pracy tych najmłodszych z ogromnym zainteresowaniem, zapraszam do udziału w czytaniach dramatu, rozmawiam, poznaję i jak się uda dogadać - ryzykuję i zapraszam do współpracy. Mnie też kiedyś Krystyna Meissner zaprosiła po raz pierwszy do pracy w Toruniu, byłam wtedy jeszcze studentką reżyserii. Teraz moja kolej, żeby pomóc innym wchodzić w teatralny świat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska