Toruń Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Kontakt"
Tegoroczną edycję "Kontaktu" otworzyło przedstawienie jednego z ulubieńców festiwalowej publiczności - Eimuntasa Nekrošiusa. Litewski reżyser sięgnął po "Boską Komedię" Dantego, tworząc przedstawienie oparte na dwóch pierwszych częściach poematu - "Piekle" i "Czyśćcu".
Widzowie nie mieli okazji zobaczyć "Raju", z którego Nekrošius uczynił osobny spektakl, ale i tak inauguracja "Kontaktu" dostarczyła im potężnej dawki teatru. "Boska Komedia" w wykonaniu wileńskiego teatru Meno Fortas trwa aż cztery godziny i jest popisem wyobraźni reżysera. Największym atutem przedstawienie są sceny zbiorowe, w których zespół aktorski działa jak jeden, doskonale skoordynowany organizm. Tło wędrówki Dantego po piekle i czyśćcu wychodzi u Nekrošiusa na pierwszy plan - na długo zapadają w pamięć zamienieni w drzewo samobójcy, którzy gubią pożegnalne listy czy budowana na scenie miniatura Florencji, rodzinnego miasta poety. Wieża z ustawionych jedno na drugim krzeseł, podwyższona o stos poduszek jest zgrabną metaforą przerostu żądzy władzy i nadmiernych ambicji. Gdy mamy przekroczyć próg czyśćca, scenę pokrywają dziesiątki trójkątów drogowych, dając znak, że to, co przed nami, jest sytuacją przejściową, trochę tak jakbyśmy dążąc do raju zaliczyli usterkę, którą da się naprawić.
Czytaj także: Festiwal Kontakt. Dziś "Osamotnienie" w reż. Gianina Cărbunariu
Te świetnie zakomponowane obrazy to siła przedstawienia. Reżyser przy pomocy koloru, rekwizytu, gestu, światła, często potrafi wyrazić więcej niż słowem. Tak jak w finale spektaklu, gdy Dante żegna się z umierającą Beatrycze. Oboje w czerwonych kostiumach odróżniają się od szarej reszty. Nie mamy wątpliwości, że do siebie należą. Gdy Beatrycze umiera (śmierć jest przedstawiona jako rozłąka, niemożność zrobienia kroku w kierunku ukochanej osoby), świat się kończy - na pół pęka ogromna kula, która od początku przedstawienia była na scenie. W oczekiwaniu na kolejną atrakcyjną wizualnie scenę umyka gdzieś jednak tekst Dantego. Monologi i dialogi się dłużą, spektakl ma nierówną dynamikę i zdolność utrzymywania uwagi widza. Nie udaje się to przez cztery godziny, choć są momenty, gdy bez reszty wsiąka się w świat reżysera.
W sobotni wieczór torunianie mogli oglądać plenerowe przedstawienie "Firebirds" Teatru Titanick z Lipska. Artyści zaserwowali nam prawdziwe szaleństwo - wyścig latających maszyn o nieszablonowej i ryzykownej konstrukcji. Wielkiej paradzie rywalizujących pilotów, która przeszła z Rynku Staromiejskiego na Nowomiejski towarzyszyła muzyka na żywo w wykonaniu francuskiej grupy Fanfare Le S.N.O.B. Było też mnóstwo ognia. Niemcy zachwycali pomysłowością, poczuciem humoru, otwartością i odwagą, umiejętnie angażowali widownię, zgrabnie wplatają elementy architektury w opowieść. Nie ma się co dziwić, że brawa długo nie milkły.
Dziś o godz. 18 w Od Nowie "25.671" Teatru Preseren ze Słowenii, a o 20 na dużej scenie Teatru Horzycy - "Osamotnienie" Narodowego Teatru Radu Stanca z Rumunii.